Co się dzieje na krakowskim rynku pracy?

W Krakowie szykują się kolejne zwolnienia specjalistów, tym razem w sektorze rachunkowo-księgowym. Co się dzieje?

- Faktycznie mamy teraz do czynienia z fatalnym początkiem roku na rynku pracy w Krakowie. W I kwartale to już ponad 1000 osób, zapowiadane jest kilkaset dodatkowych zwolnień. To duże zaskoczenie. W porównaniu do ubiegłych lat te liczby są bardzo wysokie. Ekonomiści i Grodzki Urząd Pracy zastanawiają się, z czego to wynika. To chyba splot czynników wewnętrznych – inflacji, wzrostu płacy minimalnej. Krakowski pracownik staje się mniej konkurencyjny. Do tego sytuacja międzynarodowa. Zagraniczne firmy tną koszty. W pierwszej kolejności robią to na zatrudnieniu u nas.

Często słyszymy, że pracownicy z sektora rachunkowo-księgowego i IT byli przepłacani i teraz jest korekta. Pan by się zgodził z tym?

- Raczej nie. Patrząc na to, jak wygląda dynamika ich zarobków, myślę, że nie. Doszukiwałbym się tutaj nieco słabszej koniunktury w Europie. Sposób działania dużych, międzynarodowych firm jest taki, że one optymalizują koszty nie tylko w Polsce, ale wszędzie. Relatywnie łatwo jest im przenieść miejsca pracy gdzieś indziej.

Nastąpiła korekta po pandemii?

Rodzaj korekty po pandemii może tu wchodzić w grę?

- Tak. Ta korekta jest związana z wysoką inflacją, wzrostem płac w Polsce, który napędza wzrost wszystkich płac w gospodarce. Jest to korekta.

Jaka to skala? Mówimy o blisko 400 osobach z sektora rachunkowo-księgowego. Wcześniej były zwolnienia w sektorze IT, który w Krakowie zatrudnia około 100 tysięcy osób.

- Właśnie. Te liczby w stosunku do całości zatrudnienia nie są olbrzymie. Są bardzo duże i nie są niepokojące w stosunku do tego, co się działo w latach ubiegłych. Jednak z uwagi na specyfikę dużych firm, łatwość tworzenia i niszczenia miejsc pracy, jest to dużo. W Warszawie w ubiegłym roku 10 tysięcy osób straciło pracę w wyniku zwolnień grupowych.

Jak pan patrzy na tegoroczne zwolnienia, można mówić o tendencji?

- Niestety w I kwartale zarysowuje nam się taka tendencja. Miejmy nadzieję, że ona się ustabilizuje w drugiej połowie roku.

Co nam mówią wskaźniki bezrobocia w Krakowie?

Jak czytać wskaźniki dotyczące bezrobocia w Krakowie? 1,9% przed kilkoma miesiącami, teraz 2,1%. To i tak rekordowo nisko.

- Tak. Mamy w Polsce – także w Krakowie – tendencję, żeby rynek pracy oceniać głównie przez stopę bezrobocia. Ona jest niska. Większość osób tracących pracę, znajduje ją w miarę szybko. Dość niepokojące są liczby, które podaje Grodzki Urząd Pracy. Chodzi o tworzone miejsca pracy. To jest niższe rok do roku. Na rynek pracy trzeba patrzeć bardziej holistycznie. Nie tylko na stopę bezrobocia, ale na liczbą wakatów, zatrudnienie ze względu na płeć, wykształcenie i inne czynniki.

Mówił pan o kilku czynnikach, które mogą wpływać na decyzję o redukcji zatrudnienia. Inflacja, wzrost płacy minimalnej… Drugi wzrost czeka nas od 1 lipca. Nie będzie on tak duży jak styczniowy, ale wskazania inflacji mamy dziś optymistyczne.

- Optymistyczne, jeśli chodzi o główną stopę inflacji. Szybki odczyt za kwiecień to 2,4%. W marcu to były 2% rok do roku. W stosunku do tego, co było w roku 2022 i 2023 to niskie wielkości. Stopa inflacji bazowej, czyli taka, która wynika przede wszystkim z działania czynników krajowych, po wyłączeniu cen energii i żywności, jest wciąż około 2-3 punkty procentowe wyższa. Są pewne przesłanki do optymizmu, ale sytuacja nie jest idealna.

Dlaczego stopy procentowe nie są obniżane?

Jak pan zatem spogląda na kolejne miesiące pierwszego półrocza? Wiele nie zostało.

- Jak wszyscy – z niepewnością. Trend jest malejący jeśli chodzi o stopę inflacji, ale jest odmrożenie cen energii, podwyższone świadczenia do 800+, wzrost płac w administracji o 20%, nauczycieli i nauczycieli akademickich, wzrost płacy minimalnej, wysoką dynamikę usług. O czynniki, które przejściowo będą mogły podwyższać nam stopę inflacji. Nie dziwię się NBP, że wstrzymuje się z obniżeniem stóp procentowych.

Kredytobiorcy liczyli, ale to się nie wydarzyło. Wynika to z prognoz dotyczących rynku energii i płacy minimalnej?

- Tak. Zarysuję krótko dylemat, przed którym stało NBP. Ewidentnie jesteśmy na ścieżce spadku stóp inflacji. Można by powiedzieć, że wysokie stopy procentowe spełniły swoją rolę i można zacząć je stopniowo obniżać. Jednak ta grupa czynników, o których mówiłem, sprawia, że teraz rozmawiamy w trudnym dla sfery monetarnej czasie. Trudno ocenić, co będzie dalej. Stopy bezrobocia są niskie. Presja płacowa się utrzymuje. W tej sytuacji NBP przyjmuje politykę wyczekiwania.

Jak patrzymy na pierwszy czynnik, czyli powrót do bazowej stawki VAT na żywność, rewolucji to on nie wywołał.

- Z jednej strony nie. Przyrost głównej stopy inflacji jest niewielki. Jednak ona po okresach bardzo dużych spadków, nieco odbiła. Jak policzymy wskaźniki miesiąc do miesiąca, wynosi ona 1%. To całkiem sporo. Na pewno VAT na żywność przyczynił się do odbicia stopy inflacji. Ona dalej jest niewielka, ale to kolejny czynnik, który sprawia, że NBP teraz nie jest chętny do obniżenia stóp procentowych.