Z jakimi największymi problemami państwo zmagają się w mieście?

Ryszard Rydiger: Działamy w formie ruchu, czyli czegoś, co jest niezorganizowane. Ta forma pozwala pomieścić wszelkie możliwe poglądy. Łączy nas chęć przespania nocy i to jest coś co zmobilizowało.

Ciężko przespać parę godzin w centrum miasta?

Ryszard Rydiger: Są problemy. Wpojenie w świadomości społecznej, ale także i nam mieszkańcom, że nas nie ma, umożliwiało i umożliwia prowadzenie działalności gospodarczej w większym zakresie, niż byłoby to możliwe, gdyby w świadomości społecznej ci mieszkańcy rzeczywiście byli. Oni fizycznie są, ale wpojono im, że ich nie ma.

Czy jest możliwe wprowadzenie prawnie ciszy nocnej?

Agnieszka Łętocha: Oczywiście, że jest możliwe, ale nie na poziomie administracji lokalnej. My jako radni miejscy ustanawiamy uchwały, które nie mają wpływu akurat na te kwestie. Kodeks karny, Kodeks cywilny określają tzw. porę nocną, nie ciszę nocną. Ona zaczyna się od godziny 21:00, czyli bardzo wcześnie. Natomiast jeżeli chodzi o Kodeks wykroczeń, czyli ten stosowany przez policję, tam mamy zakłócenie ciszy nocnej. Nie jest ona prawnie zdefiniowana, ale uznajemy, że to jest ok. godziny 22:00 do 6:00 rano. Jako radni możemy przygotować na przykład rezolucję do naszych parlamentarzystów z prośbą, aby podjęli działania, żeby zdefiniować dokładnie, kiedy można spać i wypoczywać, a nie wolno hałasować.

Państwo wspominają również o nocnej prohibicji. Została wprowadzona w lipcu tamtego roku w Krakowie. To nie wystarcza?

Eliza Dydyńska-Czesak: Z danych, które posiadamy, wynika, że jest duża poprawa. Natomiast poszczególne zgody na sprzedaż alkoholu są przypisywane do konkretnych osób. W przypadku kiedy takiej osobie zostanie odebrana koncesja, zostaje przepisana na inną osobę. Wczoraj pojawił się taki pomysł, aby te koncesje były przypisywane do lokalu. Wtedy może unikniemy sytuacji, gdzie te koncesje są notorycznie przepisywane z osoby na osobę.

Chodzi o to, żeby zmniejszyć liczbę lokali, które sprzedają alkohol?

Eliza Dydyńska-Czesak: Był taki pomysł, żeby w ogóle zmniejszyć tę liczbę koncesji. Nawet były takie próby w poprzedniej kadencji, ale szybko od tego odeszli radni. Koniec końców ta liczba koncesji została zwiększona wręcz.

Radny Michał Drewnicki mówił, że to również wymaga zmian ustawowych. Czy rzeczywiście?

Agnieszka Łętocha: Tak. W ustawie w 1989 roku dokonano nowelizacji, gdzie przekazano część umocowań właśnie samorządom. To wydział spraw administracyjnych, czyli nasz urząd miasta, wydaje pozwolenia na sprzedaż alkoholu. To są pozwolenia warunkowe. Co to oznacza? Ty przedsiębiorco - bo to nie jest osoba, tylko podmiot - dostajesz takie pozwolenie na różne kategorie alkoholu, pod warunkiem że nie będziesz sprzedawał alkoholu nigdy nieletnim, nie dojdzie w najbliższych okolicach twojego sklepu do zakłóceń porządku dwa razy w ciągu sześciu miesięcy i nie wolno ci sprzedawać nigdy osobom nietrzeźwym. Na czym polega problem?

Przedsiębiorcy nauczyli się unikać konsekwencji. Mówią, że to nie była najbliższa okolica. Monitoring wewnętrzny sklepu no niestety akurat nie działał, a ci pijani, którzy się bili pod jego drzwiami, nie mieli rachunku, więc nie wiadomo, czy to byli klienci.

Wszyscy podkreślają, że być może sytuacja się poprawi, kiedy w Krakowie zacznie funkcjonować nocny burmistrz. Jest poszukiwany kandydat. To może coś zmienić?

Ryszard Rydiger: Chciałbym jednak nawiązać do najpierw do tego, co powiedziały panie radne. System wydawania zezwoleń na alkohol jest rzeczywiście wiążący dla zarządu gminy, dla urzędników działających w imieniu pana prezydenta, ale on składa się z kilku etapów. Między innymi jest tam etap pozytywnej opinii gminnej komisji do spraw przeciwdziałania alkoholizmowi. Proszę sobie wyobrazić, że akt prawa lokalnego, jakim jest plan zagospodarowania przestrzennego obszaru Stare Miasto, a obowiązuje on w granicach Plant, zakazuje prowadzenia działalności na drugich piętrach tamtejszych kamienic. Mimo sprzeczności z prawem lokalnym taka komisja wydaje pozytywną opinię co do możliwości sprzedaży tam alkoholu. Złożyłem w tej sprawie skargę w trybie artykułu 122 Kodeksu postępowania administracyjnego do pana wiceprezydenta Mazura. Czekam na jej rozstrzygnięcie.

Wracając do koncepcji burmistrza nocnego, chciałbym wyrazić w imieniu naszego ruchu głębokie rozczarowanie zakresem uprawnień tego organu. Boję się, że ta słuszna instytucja zostanie zmarnowana li tylko na potrzeby chwili, być może zbyt dużej presji mediów na zarząd Miasta Krakowa. Z zakresu zadań burmistrza nocnego wydzieliłem trzy grupy. Trzy pierwsze są to funkcje tylko biurowe. Od 5. do 9. to wykonanie jedynej możliwej funkcji decyzyjnej. A ta jedyna funkcja decyzyjna tego organu, który ma być powołany, to zlecanie badań, analiz i bieżącego monitoringu.

Jest szansa, żeby rozszerzyć zakres kompetencji nocnego burmistrza?

Eliza Dydyńska-Czesak: Ja bym się na tym skupiła. Widać, że jest to robione chaotycznie. Dałabym sobie na miejscu pana prezydenta Aleksandra Miszalskiego czas przez wakacje, żeby na spokojnie zwiększyć ten zakres, ponieważ to jest obraźliwe w stosunku do mieszkańców. Ten zakres zupełnie nie spełnia ich potrzeb.

Czy jest taka szansa?

Agnieszka Łętocha: Sama walczyłam i wywalczyłam ograniczenie dostępu do alkoholu nocą. To nie jest obraźliwe. Pani nie ma doświadczenia, a ja tak. Taka osoba była mi przez te ostatnie pięć lat ogromnie potrzebna. Byłam wzywana na przykład na przesłuchania do wydziału spraw administracyjnych, przez policję w tych samych sprawach, bo w ogóle ze sobą nie współpracują. Jak gdyby wszyscy pracowali na zewnątrz, nikt nie łączył sprawy w całość. Jedna osoba, która zbierze dane z policji, straży miejskiej, z komisji do spraw przeciwdziałania uzależnieniom, będzie znała wszystkie przepisy. Czy to jest ostateczna wersja? Na pewno nie. Trzeba się nad tym pochylić, ale myślę, że dobrze zrobił pan Aleksander Miszalski, że podjął te działania już teraz. Wakacje to jest języczek u wagi. Wszyscy doskonale wiemy, że wtedy mamy najwięcej turystów. Aura też sprzyja piciu pod chmurką. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało, a na jesieni przeanalizujemy i przygotujemy może nowy zakres albo pełniejszy zakres obowiązków.

Ryszard Rydiger: Chcecie państwo zatrudnić urzędnika za 9, 10 tysięcy miesięcznie z zakresem takim, że ma tylko sporządzać opinię. A co naprawdę będzie robił, będzie wiadomo dopiero w styczniu?

Eliza Dydyńska-Czesak: Jeśli to stanowisko w tym momencie powstanie, już będą mieć ten temat odhaczony. Nikt do tego nie wróci, dlatego trzeba od razu zrobić wersję, która będzie funkcjonować.

Pojawiają się też takie głosy: jeżeli mieszkają w centrum, to powinni liczyć się z tym, że jest to część turystyczna miasta, a Kraków powinien być otwarty dla turystów. Niestety tych ekscesów nie unikniemy.

Ryszard Rydiger: Myślę, że wszyscy winniśmy żyć według litery prawa. To, czym ta strefa jest, jest określone aktem prawa miejscowego, wspomnianym wcześniej planem zagospodarowania przestrzennego, który powiada, że jest to obszar zabudowy wielomieszkaniowej z usługami. Jest prawdą, że Rada Miasta Krakowa inną swą chwałą, o ile nie zostanie uchylona przez pana wojewodę, może zmienić ten plan i postanowić, że tam będzie tylko i wyłącznie strefa usługowa. I wtedy okej. Ale tak nie jest. Mamy inne prawo. Przestrzegajmy prawa, tego brakuje od dawna w Krakowie.

A może zrobić tak jak w Wenecji? Jest ograniczona liczba turystów, która może dostać się do centrum. Może to jest pomysł?

Agnieszka Łętocha: Przypominam, że centrum Krakowa objęte jest strefą UNESCO. We Włoszech obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu we wszystkich strefach UNESCO od godziny 21:00 do 7:00 rano. We Włoszech uznano, że osoby mieszkające w centrum są elementem spuścizny kulturowej, natomiast nasza strefa UNESCO ogranicza się do zabytków architektury. Różnica koncepcji życia w mieście na pewno jest zasadnicza. Jednak Wenecja topograficznie różni się .bardzo od Krakowa. Ograniczyć nie, natomiast rozszerzyć strefy zainteresowania turystów na przykład na Nową Hutę tak.

W części miast w Europie jest takie rozwiązanie, że pobiera się opłaty od turystów, którzy przebywają jeden dzień w danym mieście i tam nie nocują. Może to jest kierunek?

Eliza Dydyńska-Czesak: To jest dobry kierunek.

Nie zniechęcimy turystów tymi restrykcjami, żeby w Krakowie spędzali swój wolny czas?

Ryszard Rydiger: Uważam, że człowiek jest wolny i i jak najmniej praw, które ograniczają jego wolność, a jeżeli już takie są, to tylko dlatego, żeby innych wolność nie została ograniczona. Jestem przeciwny podatkowi. Po pierwsze, on nie zależy od samorządu, więc nie bardzo wiadomo, o czym rozmawiamy. Jestem przeciwny ograniczaniu komukolwiek ruchu gdziekolwiek. Ja i nasz ruch jesteśmy za tym, aby prawo było egzekwowane. Kraków stworzył ze swojego zabytkowego centrum atrakcję turystyczną na skalę całej Europy, a polega ona na tym, że w tym miejscu, jedynym w Europie, prawo nie obowiązuje. Tu można zachowywać się w sposób taki, jakby go nie było. Przywróćmy Kraków Europie.