Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Każdy ma swojego Puzynę

- Dla Wyspiańskiego kardynał Puzyna był wielkim hamulcowym i zmorą. Każdy z nas kogoś takiego nosi. Mnie nigdy w moim życiu nie udało się uodpornić na Puzyny, ale dzisiaj lepiej sobie z nimi radzę - mówi scenograf i reżyser, Agata Duda-Gracz. W rozmowie z Sylwią Paszkowską opowiada nie tylko o sensie swojej pracy artystycznej, ale i o rodzicach, żyjących w cieniu śmierci.

Fotografia z archiwum Agaty Dudy-Gracz

Fotografia z archiwum Agaty Dudy-Gracz

Fotografia z archiwum Agaty Dudy-Gracz

Czy każdy w życiu ma swojego Puzynę?

Myślę, że tak i to ważne, żeby go mieć. Tak jak dla Wyspiańskiego kardynał Puzyna był wielkim hamulcowym, zmorą, nienawistnikiem i kutasem - jak mówi Teosia Wyspiańska w naszym przedstawieniu. Każdy z nas kogoś takiego nosi. Jest to jakiś profesor ze szkoły, nauczyciel czasem niestety rodzic, dyrektor teatru, reżyser, aktor. Każdy człowiek, uprawiając swój zawód, swoją pasję, robiąc coś, co dla niego jest ważne w którymś momencie swojego życia wpadł na Puzyna.

Pani też miała swoich Puzynów?

Paru.

Czy byli to zazwyczaj mężczyźni, czy to nie jest zależne?

To nie ma nic wspólnego z płcią. Byli to mężczyźni i kobiety. Muszę przyznać, że nigdy nie udało mi się w moim życiu uodpornić na Puzyny. Dzisiaj lepiej sobie z nimi radzę, ale nie jestem na nich odporna.

Jak lepiej radzić sobie z takimi osobami, bo Wyspiański był hardy?

Moim zdaniem Wyspiański sobie nie poradził z Puzyną. On też tych Puzynów miał więcej. To był dosyć potężny człowiek Jan Duklan Maurycy i Paweł Puzyna herbu Oginiec. Był to groźny przeciwnik, dlatego że był jednym z największych, o ile nie największych, mecenasów krakowskich tamtego czasu. Mam wrażenie, że w Krakowie jest coś takiego, że ogłasza się geniuszy - ten jest świetny, ten jest do dupy, to miejsce jest super, tamto nie, do tego teatru chodzimy, do tego nie chodzimy. U nas jest coś takiego, co wisi w powietrzu, tak jakby to miasto było przesycone klątwą. Prędzej czy później pojawia się jakiś Puzyna. To rzucanie klątw jest dotkliwe. Może mówię, że u nas jest dotkliwe, bo w tym mieście żyje, ale pracując w innych miastach we Wrocławiu, który uwielbiam, w Poznaniu, w Łodzi, w Warszawie, w Gdyni, w Katowicach tego nie doświadczyłam. Tutaj jest to bardzo wyczuwalne. Wydaje mi się, że od czasów Wyspiańskiego wbrew pozorom tak wiele się nie zmieniło.

Tata też miał takich Puzynów i też tak mocno to przeżywał jak Wyspiański?

Miał takich Puzynów w Krakowie, chociaż żył w Katowicach. Kończył krakowską filię Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Ojciec uczył na Akademii Sztuk Pięknych, Europejskiej Akademii Sztuki i w filmówce katowickiej. Odmówiono mu profesury z powodu braku umiejętności artystycznych i braku kwalifikacji. Przeżył to potwornie. Zawsze się zastanawiałam, kto mu tego odmówił. Oczywiście mówię to jako córka, która go strasznie kochała, ale też jako człowiek. Takich Puzynów ojciec miał wielu, dlatego też rozumiem, jego rozgoryczenie szczególnie tego ostatniego okresu życia. Nie mógł się z tym pogodzić nie tylko ze światem, który go otaczał, ale i z tym że bardzo mocno czuł się zaszczuty, a nie było łatwo go zaszczuć. Był to twardy zawodnik, ale się udało. Wydaje mi się, że ważne jest, żeby mieć świadomość Puzyny. Może dlatego ten spektakl, który zrobiliśmy na Wawelu, o klątwie, kardynale Puzynie, który przeklina Wyspiańskiego, był dla mnie taki ważny, bo bardzo osobisty, mimo że jest to historia sprzed ponad 100 lat.


(cała rozmowa do posłuchania)

Fotografia z archiwum Agaty Dudy-Gracz

Fotografia z archiwum Agaty Dudy-Gracz

Autor:
Sylwia Paszkowska

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię