Czy istnieje definicja wiążąca i absolutnie uniwersalna klasyki literatury?

Nie.

Fantastycznie, bardzo dziękuję.

I właściwie możemy na tym skończyć edukację i porozmawiać o tym, co lubimy czytać.

Tak, to by było idealne.

Ale rzecz jasna, takie próby były, są i będą. I samo pojęcie klasyczności ma swoje rozmaite odmiany.

Z grubsza rzecz biorąc, „klasyczne” przeszło do nas w odniesieniu do lektur, do książek, które uznajemy za takie, za sprawą starożytnej Grecji i Rzymu, czyli zwłaszcza tych epok czy tych kultur w ich okresach klasycznych, a więc takich, które zostały uznane za wzorcowe, za w jakimś sensie niehistoryczne czy też ahistoryczne, których wartość, których estetyka, których wzorce piękna są niejako ponadczasowe i zobowiązujące dla wszystkich kolejnych epok historycznych. Ale kiedy klasyka spotyka się z kanonem nowożytnym, wtedy sprawy zaczynają się robić ciekawe, ponieważ do tej właśnie klasycznej Grecji i Rzymu, czyli najczęściej autorów właśnie z tamtych epok wywiedzionych, dołączani są kolejni przedstawiciele następnych epok historycznych, czy to średniowiecza, renesansu itd. aż do współczesności i próbujemy wówczas uzgodnić Homera z Szekspirem, Szekspira z Mickiewiczem, Mickiewicza z Gombrowiczem, wychodząc z założenia, że jest coś wspólnego między nimi i w ten sposób robimy sobie ten galimatias, który nas dzisiaj dotyka m.in. w dyskusjach o spisach lektur.

Wszyscy zajmujący się literaturą i nie tylko uwielbiamy te dyskusje…

I te dyskusje są dlatego niekończące się, moim zdaniem, że miesza się tam dwa porządki - właśnie te, od których zacząłem. Z jednej strony chcemy, żeby spis lektur, czy też kanon lektur, zwłaszcza lektur szkolnych, odzwierciedlał to, co starożytni Rzymianie uważali za kanoniczne, a co oznaczało pewien wzór dobrego mówienia i dobrego postępowania.

Czyli byłyby to utwory, które sprzyjają wychowaniu porządnego człowieka, który się porządnie wypowiada i zachowuje. I mnie się wydaje, że to jest całkiem interesująca perspektywa budowania spisów lektur szkolnych pod warunkiem wszelako, że jest instytucja, i tu nie widzę nikogo innego poza państwem, która rozpocznie taki namysł nad tym, jakie książki, jakie wiersze, jakie opowieści sprzyjają takiemu właśnie modelowi wychowania, który w przód sobie zdefiniujemy.

Właśnie, chciałam przerwać Panu Profesorowi i dopytać, jaki jest pożądany w XXI wieku „model obywatela”?

A to musimy sobie zadać pytanie, jakiego chcemy obywatela. No powiedzmy, że obojgu nam, przypuszczam, jest bliski człowiek, który szanuje prawo, jest tolerancyjny, jest otwarty, jest ciekawy świata, nie jest dogmatyczny, bliskie mu są ideały równościowe, ma szacunek nie tylko dla istot ludzkich, ale dla wszystkiego, co żyje itd., itd. Nie wszyscy by się pewnie z naszym postulatem zgodzili, ale ta grupa, która by się zgodziła, mogłaby być partnerem, czy powinna być partnerem rozmowy, jakie książki sprzyjają takiemu wychowaniu, czy też wychowaniu takiego człowieka.

Nie widzę w ogóle takiej dyskusji dzisiaj, więc moim zdaniem bez tego namysłu, bez tej refleksji, bez tego postulatu czy projektu, będziemy bez końca się zastanawiać, czy ma być więcej Gombrowicza czy Sienkiewicza, czy mają to być książki współczesne, czy przeciwnie, powinniśmy jednak czytać książki dawne, które przez całe lata były w spisach lektur.

Całej rozmowy posłuchasz w podkaście. Rozmowa została nagrana w studiu podkastowym Krakowskiego Biura Festiwalowego.