Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką Lewicy Razem, Darią Gosek-Popiołek.

Ucieszyło panią poparcie PiS dla Łukasza Gibały?

- Nie ma takiego poparcia. Jest wezwanie skierowane do wyborców PiS, by wziąć udział w wyborach na prezydenta i nie głosować na kandydata KO. Takie apele PiS skierowało do swoich wyborców we wszystkich miastach. Nie ma poparcia. Dzwoniłam do kilku redakcji, które mówiły o koalicji między Razem, Łukaszem Gibałą i PiS. Prosiłam, żeby pokazały mi umowę koalicyjną, bo nie pamiętam, bym coś podpisywała. Takiego porozumienia nie ma.

Jakby takie poparcie PiS było, pani by to przeszkadzało?

- Była taka sytuacja, gdy Jerzy Urban poparł Donalda Tuska, gdy on rywalizował z panem Kaczyńskim. Wtedy Donald Tusk powiedział, że nie ma wpływu na to, kto go popiera. To cenna lekcja historii dla sztabu Aleksandra Miszalskiego, żeby nie rozpuszczać niesprawdzonych informacji. Kampania powinna być rzetelna.

Wczoraj pytałem o to wicerzeczniczkę PiS, Urszulę Rusecką. Jakby pani mieszkała w Krakowie, zagłosowałaby pani na Łukasza Gibałę? „Oczywiście, doskonały kandydat” – mówiła.

- To są wybory indywidualne każdego wyborcy. Są wybory, gdzie głosujemy na kandydata i kandydatkę, którzy nam odpowiadają, są takie, gdzie głosuje się na mniejsze zło. Sama wiele razy głosowałam na mniejsze zło. Nie powiem żadnym wyborcom, jak mają głosować. Bez wątpienia jest tak, że w Krakowie wielka polaryzacja PiS i PO się zogniskowała. Ta kampania nie jest o Krakowie. To kampania straszenia PiS-em i szerzenia kłamstw. To smutne.

Jest porozumienie polityków Razem z politykami PiS o wspieraniu Łukasza Gibały?

- Zaśmiałam się. To tak absurdalna teza… Nie ma takiego porozumienia. W ciągu ostatnich lat byłam jedną z najostrzejszych krytyczek PiS, kontrolowałam Kuratorium Oświaty, walczyłam o prawa kobiet, mówiłam, że Lasy Państwowe zostały przez polityków Suwerennej Polski potraktowane jako księstwo feudalne. Takie stwierdzenia są próbą podważenia wiarygodności mojej osoby. Ma wielkie znaczenie fakt, że to pada w sytuacji, gdy otwarcie krytykuję kredyt 0%. Ja i Razem tłumaczymy rządowi Donalda Tuska, że to nie jest dobry program. To spowoduje skok cen. Nie ma tu przypadku. To próba wpłynięcia na decyzję wyborców.

Może inne porozumienie, na kształt tarnowskiego? Tam kandydat PiS Henryk Łabędź zaproponował wiceprezydenturę Krzysztofowi Rodakowi, który nie wszedł do II tury w zamian za poparcie? Może tu też jest takie porozumienie?

- To chyba niemożliwe. Tylko Aleksander Miszalski zaczyna proponować wiceprezydenturę politykom, którzy nie weszli do II tury. Łukasz Gibała zdecyduje o wiceprezydentach. Nie ma takich porozumień. Nie sprowadzajmy polityki samorządowej do starcia PiS-PO. Chodzi nam o Kraków, miasto, które dba o mieszkania, połączenia i komunikację. O to chodzi w tych wyborach.

Porozumienie takie, że po wyborach wiceprezydentem będzie ktoś z Razem, jeśli wygra Łukasz Gibała?

- Nasza umowa koalicyjna zakładała zgodność na poziomie programowym w Radzie Miasta i obecność osób z partii Razem, lub przez Razem rekomendowanych na listach wyborczych Krakowa dla Mieszkańców. Nie było innych rozmów. Chcemy być niezależni, mieć wpływ na politykę Krakowa.

Do Rady Miasta Krakowa weszło w sumie czworo polityków Lewicy. Troje z list KO, jedna z Krakowa dla Mieszkańców. Pierwsza trójka planuje już stworzenie własnego klubu. Dołączy do nich przedstawicielka Razem, która weszła z list Łukasza Gibały?

- Jest za wcześnie na takie rozmowy. Przed nami II tura. Zobaczymy.

Ale Aleksandra Owca, bo o niej mówię, nie powiedziała „nie”.

- Na tym etapie jest za wcześnie na takie dywagowanie. Zobaczymy, jak Rada będzie pracować. Jest wiele niewiadomych.

Co się stało z Lewicą? 6,3% w wyborach samorządowych to grubo poniżej oczekiwań.

- Zgodzę się. To grubo poniżej oczekiwań. Mieliśmy problem z ułożeniem list. One nie odzwierciedlały, kim są nasze wyborczynie. Często miejsca liderskie dostawały osoby, które nie prowadziły kampanii. To lekcja, by stawiać na młode, ambitne osoby, które mają długą historię aktywizmu, są mocno zakorzenione w swoich środowiskach, ale nie tak mocno zakorzenione w partii.

Z list KO do Rady Miasta weszły wszystkie kobiety, które były najwyżej na listach, nawet takie, które kampanii nie prowadziły.

- Jest trend wśród wyborców progresywnych, żeby głosować na kobiety. Przez mężczyzn zawsze były zdominowane rady miast i gmin. Kandydatki Razem: Zuza Piekarz, Emilia Drobot, Aleksandra Lewicka zrobiły świetne wyniki. Aleksandra Lewicka zrobiła z miejsca trzeciego drugi wynik na liście. To powinno dać do myślenia wszystkim demokratycznym partiom. Należy oddać więcej przestrzeni kobietom. Chciałabym użyć stwierdzenia parytet i suwak, ale to przestanie być problemem. Mamy świetne polityczki, których praca jest dostrzegana przez obywateli i obywatelki.

W rozmowie z Rzeczpospolitą powiedziała pani, że szybko Lewica musi wyciągnąć wnioski przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Jakie wnioski?

- To nasza wewnętrzna debata, która się toczy. Szefową sztabu do Eurowyborów została Katarzyna Kotula. Ona dostrzega to, że nasza formacja musi się zmieniać. Przed nami dyskusja o listach. Oby moje wnioski zostały wzięte pod uwagę.

Trzy listy? Nie ma mowy o konsolidacji?

- Wszystko zostało powiedziane. Zarejestrowaliśmy komitet. Nie ma takiej opcji.

Andrzej Szejna to pewniak jako jedynka na małopolsko-świętokrzyskiej liście?

- Nie potwierdzę żadnych nazwisk.

Pani?

- Nie będę startowała do Parlamentu Europejskiego. Zostałam wybrana do Sejmu. Mam tam swoje zadania. Obiecałam wyborcom walkę o rzeczy ważne. Nie przerwę tej misji.

Żeby wzmocnić listę?

- Listy wzmacnia się dobrą kampanią, dobrymi liderkami, które są kompetentne. Takie osoby będą na małopolsko-świętokrzyskiej liście. Nie magia nazwisk działa, ale ciężka i dobra praca.

Do komisji nadzwyczajnej trafiły cztery projekty zmian w prawie aborcyjnym. Komisja wybrała prezydium. Weszła tam Urszula Nowogórska – przeciwniczka aborcji z PSL i Anna Maria Żukowska – znana dziś głównie z nieparlamentarnego języka.

- Anna Maria Żukowska jest znana z kilku innych rzeczy, nie tylko z Twittera. Ona od lat walczy o równouprawnienie. Muszę tu zaprotestować.

Oczywiście. To jednak próba łączenia ognia z wodą.

- Każdy klub miał prawo wydelegować osobę, która w opinii szefostwa klubu zaprezentuje stanowisko klubu i będzie umiała prowadzić debatę na dobrym poziomie. Nie kwestionuję decyzji PSL. Oni mają swój pogląd, mają prawo wskazać taką osobę.

Co dzisiaj wydaje się realne? Co by mogło przejść przez parlament i zyskać podpis prezydenta?

- Takim minimum jest ustawa dekryminalizująca pomoc w aborcji. Matki i partnerzy, którzy pomagają kobiecie zamówić tabletki, nie będą za to karani. Teraz takich spraw w Polsce jest dużo. Tego oczekuję. Co będzie z innymi projektami? Czekam na wynik pracy komisji.

To przed wyborami do Parlamentu Europejskiego?

- Ta komisja ma się szybko zebrać. Zobaczymy. Przed nami wysłuchania publiczne. Chcemy się zwrócić do organizacji, żeby się wypowiedziały. Przywracamy standardy debaty publicznej. W Sejmie organizacje i obywatele mogą wyrażać swoje opinie. Nie wskażę dat granicznych prac tej komisji. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać.