Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Dorotą Niedzielą.

 

Zaraz po świętach wróci dyskusja o ustawie o obrocie gruntami rolnymi. Jaka forma ochrony jest konieczna?

- Ochrona ziemi rolnej z zasobów skarbu państwa jest konieczna. Monitorowanie i nadzór nad ziemią prywatną też jest potrzebny, ale nie w takiej formie jak to proponuje rząd.

 

PSL i PO krytykuje te proponowane zapisy ustawy PiS. Może na początku lepiej ostrzej? Nie wiadomo co się wydarzy po 30 kwietnia.

- Nie sadzę, żeby trzeba było ostrzej. Wszyscy fachowcy mówią, że nie tam takiego niebezpieczeństwa. Największa zachętą może być ziemia państwowa. Gdybyśmy zablokowali sprzedaż tej ziemi, to by wystarczyło. Trzeba wzmocnić wszelkiego rodzaju możliwość spekulacji. O to chodzi. Chodzi o to, żeby nie spekulowano ziemią. Czy będzie spekulował polski rolnik czy cudzoziemiec, to nie ma różnicy. Musi być blokada spekulacji a nie obrotu. Ktoś powiedział, że powstanie największa w Europie agencja sprzedaży nieruchomości. Ta ustawa dotyczy każdego kawałka ziemi rolnej. Ona będzie wymagała pozwolenia od prezesa Agencji, na zasadzie pozwolenia administracyjnego, żeby wykonać każdy ruch własnościowy. To niekonstytucyjne. Minister Jurgiel podpiera się artykułem 23z konstytucji, że podstawą ustroju rolnego jest gospodarstwo rodzinne, ale dalej czytamy, że nie może to naruszać własności i prawa do wolności działalności gospodarczej, które stanowią artykuł 21 i 22. Tam jest napisane, że prawo do dziedziczenia i własności nie może być naruszane.

 

Ten kształt ustawy nie jest tak ostry jak początkowo.

- Tak. Został złagodzony pod wpływem protestów rolników. Opozycja protestuje, ale to jej zadanie. To poruszyło ludzi. Teraz to jest złagodzone. Człowiek obdarowany z najbliższej rodziny nie musi być rolnikiem i nie musi 5 lat tam mieszkać. Musi nadal jednak prowadzić gospodarstwo osobiście. Nie może go wydzierżawić czy przytrzymać przez kilka lat.

 

Największym problemem byłyby wykupy spekulacyjne. Jak to powstrzymać?

- To dotyczy niewielkiej części ziemi w Polsce. W Małopolsce ktoś sprzeda ziemię spekulacyjnie? Średnia gospodarstwa tu to 5-6 hektarów. Tego nikt nie będzie skupywał. To dotyczy starych terenów po PGR na północy i zachodzie. Tam są skupiska gospodarstw. Wystarczy jednak stworzyć przepisy blokujące spekulacje, czyli nadzór nad ruchem ziemi, ale nie zakazy. Nie można dawać ogromnej władzy urzędnikowi, jakim jest prezes Agencji. Ten człowiek zdecyduje, komu sprzedaje i czy na to pozwoli. Będzie mógł wtedy znacjonalizować ziemię. W jakim kierunku chce iść ministerstwo? Chodzi o jak największy wykup ziemi? Wtedy zaczną się tworzyć latyfundia, ale państwowe. Ziemia, która jest przez państwo gospodarowana, nigdy nie będzie tak dobrze gospodarowana jak przez właściciela. Na tym powinien być oparty ustrój rolny. Gospodarstwo rodzinne może być powiększane, ale zawsze należy do rolnika.

 

Jest pomysł by Agencja miała możliwość odzyskiwania gruntów kupionych na „słupy”.

- Nie rozumiem, jak może działać prawo wstecz. To problem. Czytałam opinię, że kilka lat temu wszystkie ziemie, które mogły być kupione, zostały kupione. Teraz ceny są wysokie i nie ma na nią chętnych. Nie widzę tej możliwości. Jest jednak możliwość monitorowania ruchów ziemią. Ta ustawa spowoduje, że wartość ziemi spadnie. To mówią fachowcy. Bankowcy mówią, że może być niebezpieczeństwo spadku wartości zabezpieczeń kredytowych, co w przypadku rolników, którzy chcą się rozwijać, niczego dobrego nie wróży. Niedobry jest też zapis o obowiązku posiadania ubezpieczenia w KRUS, jak chce się być rolnikiem indywidualnym. Rząd ostatnio wycofał się z 20 hektarów. Człowiek, który ma 50 hektarów i otworzył przy tym działalność gospodarczą, bo na przykład ma pługi i chce odśnieżać w zimie, nie jest rolnikiem i nie będzie mógł powiększać gospodarstwa.

 

Jest dużo znaków zapytania. Dyskusja wróci po świętach.

- Będziemy mieć komisję. Na pewno będzie w piątek głosowanie, żeby to przeszło do Senatu. Jest mało czasu na poprawki.

 

Wczoraj premier Szydło w Krakowie zapowiedziała projekt ustawy, która miałaby zapobiec marnowaniu żywności. Jakie rozwiązanie jest potrzebne? Są dwa kierunki. Francuzi karzą hipermarkety niszczące żywność. Włosi chcą udogodnień związanych z niższymi opłatami za wywóz odpadów, jak żywność się przekaże.

- Nie znam tej wypowiedzi. Problem nadmiaru produkcji istnieje od dawna. Jak to można załatwić? Nie jestem zwolennikiem straszenia przedsiębiorców. Wolałabym, żeby stworzyć furtkę, gdzie można taką żywność przetworzyć i oddać. Muszą być ułatwienia. Ta żywność, jak nie jest do spożycia, musi być zniszczona. To niebezpieczny temat. Pamiętamy afery z myciem wędlin, ze zwrotami. Jak hipermarket może robić zwrot do zakładów mięsnych, to jest to niebezpieczne. Na etapie wstępnym muszą być możliwości odpisów od podatków jak nie będzie marnowania. Hipermarkety będą się zaopatrywać w mniejsze ilości towaru, nawet jakby im miało braknąć. Tu jest problem.

 

Włosi chcą także odejść od daty przydatności do spożycia. Nawet jak po dacie to można przekazać.

- To niebezpieczne. Nawet pod tym kątem, że jak to ma być przekazywane dla osób biednych, to oni będą zmuszeni do wykorzystania tego. Taka wędlina może zaszkodzić.

 

Polski Alarm smogowy alarmuje o możliwości likwidacji programów do walki o czyste powietrze. Jakie to mogłoby mieć skutki?

- Złe. Pamiętam, jak w trakcie kampanii mówiliśmy o planie ochrony powietrza dla kraju. To był dobry dokument, była dobrze zdiagnozowana strona przyczyn. To kotły i transport. Tam było finansowanie. Nawet najprostsza rzecz, jak LIFE dla Krakowa i okolic, została zlikwidowana. Widzimy, że są zmniejszone ilości na te programy. Rząd idzie w kierunku blokowania tego. To dla nas jest niedobre.

 

Z czego to może wynikać?

- Nie wiem. Czekam na propozycje. Pytamy na komisji o to, w jakim kierunku to idzie. Po co wyważać otwarte drzwi? Zaczyna się rozmowa o piecach, węglu, że węgiel jest ważny. Nie ma pomysłu. Nie widzimy też żadnego zamiennego programu. Nie, bo nie? Ktoś ma inny pomysł? Nie wiem. Jak jest inny pomysł to trzeba go pokazać, żeby to płynnie zamienić a nie zostawiać ludzi bez pomocy.

 

Mamy parlamentarny zespół do walki o czyste powietrze. Opozycja jest twarzami tego zespołu.

- Nikt z rządu nie chciał się zapisać. Ogłasza się zespół i każdy może się zapisać. Nikt nie jest z rządu zainteresowany, nawet posłowie z Krakowa. To w związku z tym, że nie ma jasnej odpowiedzi rządu co z powietrzem. To ważne pytania. Jakie są propozycje? My się zebraliśmy i wychodzimy z zapytaniem. Co dalej?