Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Dorotą Niedzielą.

Kiedy zostanie dopięta umowa koalicyjna między partiami tworzącymi dziś parlamentarną większość?

- Ten czas mamy jeszcze. Nikt nas nie zmusza, żeby teraz przedstawiać umowę. Rozmowy toczą się spokojnie. Wszystko jest ustalone. Chodzi o to, co chcemy zrobić na początku. Pewnie pan pyta też o decyzje personalne. One zostaną niedługo ogłoszone.

Zatrzymam się przy tematach programowych. W umowie będą zapisy dotyczące realizacji konkretnych obietnic? Jest słynny kredyt 0% KO i jednocześnie 300 tysięcy mieszkań na wynajem Lewicy. Lewica nie chce się zgodzić na kredyt 0%, bo jak mówi, to napędza deweloperów.

- Rozmowy trwają. One idą w dobrym kierunku. Siedzimy wszyscy przy stole, każdy ma swoje propozycje. Wspólnie koalicyjnie chcemy przedstawić punkty, które będą realizowane. Wszyscy się niedługo dowiemy. Oficjalna część programowa umowy będzie ujawniona. Szefowie wszystkich partii to powiedzieli. Niedługo poznamy elementy programowe, które będą wprowadzane. Z naszych 100 konkretów większość będzie zapisana i przedstawiona w umowie koalicyjnej.

Podwyżka dla budżetówki 20% i dla nauczycieli 30%?

- To będzie jedna z pierwszych... Wczoraj szef klubu Borys Budka to mówił. Podobnie ważne dla wszystkich będzie to, że znikną bariery z Sejmu. Jeśli obywatel będzie chciał zająć głos, przejdzie przez biuro przepustek. Blokowanie Sejmu dla obywateli nie jest potrzebne. Posłowie powinni mieć z nimi kontakt.

Jak szybko te podwyżki mogłyby zostać wprowadzone? Jest jeszcze wiele niewiadomych związanych z nowym rządem...

- Sam pan odpowiedział. Zapytajmy, jak szybko pan prezydent zdecyduje, komu powierzy rządy. Jeśli prezydent będzie twierdził, że 194 to więcej niż 248 to musimy poczekać. Jak prezydent to przemyśli, będzie to szybciej.

Co z tym listem 248 posłów, którzy mieliby się podpisać pod apelem do prezydenta?

- Dużo pomysłów się pojawiało. Nasi wyborcy licznie poszli do wyborów. 74% głosujących to niespotykania frekwencja. Partia rządząca dostała czerwoną kartkę. Trzeba jak najszybciej przejąć władzę. 12 milionów ludzi powiedziało PiS-owi dość, przejęcie władzy trwa. Może trzeba zatem prezydentowi pokazać podpisy? To pomysł. W przyszły poniedziałek po zaprzysiężeniu wystarczy głosowanie ws. marszałka Sejmu. Prezydent powinien to śledzić, jeśli ma trudności z liczeniem. Powinien zrozumieć, czego chce 11,5 miliona osób.

Powiedziała pani, że podwyżki dla budżetówki i nauczycieli to w pierwszej kolejności. Co z wyższą kwotą wolną od podatku? Też od razu?

- Chętnie odpowiem na te pytania, ale poczekajmy na umowę koalicyjną. Tam będą te informacje. Pytałabym prezydenta, dlaczego nie decyduje o tym, że większość parlamentarna powinna przejąć władzę? W umowie koalicyjnej będzie wszystko w pakietach opisane, jak i kiedy będzie co wprowadzane. Nie wiem, czy to będzie pierwszy miesiąc, tydzień lub dzień.

Zapytam o podział resortów. Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz to kandydat na szefa MON?

- Bodaj wszyscy przedstawiciele partii mówią, że wszystkie nazwiska są na stole. Klocki zostaną przedstawione. Wiceprzewodnicząca partii nie może ujawniać rzeczy, które ujawnią liderzy. Byłoby to nieuczciwie.

Resort edukacji dla Lewicy jest przesądzony?

- Każdy ma inną wrażliwość i sposoby komunikowania. Nasz lider i inni liderzy sami powinni zakomunikować. Na stole są wszystkie nazwiska. Decyzje będą zakomunikowane, jak zostaną podjęte. Często takie informacje mogą spalić kandydata. Rozmowy trwają. Podstawą jest przedstawienie planu postępowania we wprowadzaniu zmian, nie propozycje personalne. To sprawa drugorzędna. Resorty są w rozmowach do podziału, ale każdy lider mówi, że nie będzie Polski podzielonej na partie. Będzie dyskusja, żeby wszyscy mieli wpływ na decyzje. Będziemy rozmawiać. Demokratyczne decyzje będą przedstawiane panu premierowi, który będzie firmował swój rząd. Nie będzie księstw w poszczególnych resortach.

Politycy Lewicy mówią też o ministerstwie kultury.

- Nie ma ministerstwa, które jest zagwarantowane dla danej partii. Niektórzy wyprzedzają coś, ale wszystkie resorty będą obsadzane przedstawicielami różnych partii. Pewnie ministrowie konstytucyjni będą z poszczególnych partii, ale cały zasięg tych ministerstw będzie obsadzany przez wszystkie partie koalicyjne.

Jeszcze rolnictwo. Politycy PSL mówią, że naturalnie powinien im ten sektor przysługiwać, ale państwo macie w swoich szeregach Michała Kołodziejczaka. Pani też zajmuje się rolnictwem. Minister rolnictwa będzie z której strony?

- Rozmowy trwają. Od 12 lat jestem w komisji rolnictwa. Członkowie PSL też tam są. Aktywnie działają tam wszyscy z partii koalicyjnych. Rozmowy będą trwały. Nie będzie to resort, który będzie tylko domeną PSL. Wszyscy będziemy w tym uczestniczyć. Mamy specjalistów. Sama się tym zajmuję. Ten resort będzie dobrze zarządzany wspólnie.

Jakie zmiany czekają politykę rolną?

- Głównie zmiany dotyczące poprawy stosunków z UE i uruchomienia pieniędzy. Jedną z agencji, która musi być nadzorowana to KOWR. Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa nadzoruje na przykład Stadninę Koni w Janowie. Rządy PiS w pigułce to Janów. W lutym 2016 roku zaczęły się zmiany personalne. Zamiast fachowców byli funkcjonariusze partyjni. Stadnina upadła. Jest szósty prezes. Połowa załogi się zwolniła, sytuacja jest dramatyczna. Pieniądze z budżetu państwa są wielkie. Do tego nepotyzm w KOWR, spółki celowe, które przynoszą straty, złe decyzje, poddzierżawy. U nas w Małopolsce poddzierżawa dla brata wiceministra Kaczmarczyka 141 hektarów... Byłam na kontroli w Krakowie i Warszawie w KOWR. Dokumenty pokazują nieprawidłowości, nepotyzm, w tle są wielkie pieniądze. Ta agencja zarządza ogromnymi pieniędzmi z dzierżawy i sprzedaży ziemi. To jeden z tematów, które muszą być załatwione. Potem poprawa stosunków z Ukrainą, rozmowa i wyjście z sytuacji nadmiernego wpływu produktów z Ukrainy do Polski. To musi być na poziomie europejskim. To agrodyplomacja.

Mówią Ludowcy w tej sprawie podobnie...

- Wszyscy mówimy jednym głosem od wielu miesięcy.