Czy to jest w końcu ten krok, który pozwoli zlikwidować zależności między mediami a władzą?

Obawiam się, że nie. Bardzo wiele zapowiadanych rozwiązań to są rozwiązania, które już znamy. To rozwiązania, które się nie sprawdziły albo zawiodły w momencie, w którym ktoś próbował manipulować przy prawodawstwie dotyczącym mediów.

Czyli mamy powrót do tego, co było przed rzędami Prawa i Sprawiedliwości?

Trochę tak, zwłaszcza jeśli chodzi o Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Skupienie wielu kompetencji w rękach tego organu nie wydaje się być najlepszym pomysłem. Oczywiście inną kwestią jest likwidacja Rady Mediów Narodowych. Wiemy, po co ten organ został wymyślony. Natomiast nie ma tutaj żadnych nowych odkrywczych pomysłów. Nie ma też, co ciekawe, inspiracji z zagranicy, które może byłyby bardziej pozytywne. Powiedziałabym, że to jest raczej powrót do tej bezpiecznej formuły sprzed poprzednich rządów niż coś zupełnie nowego.

Jeśli chodzi o Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, mamy taką propozycję, że czterech członków powoływanych będzie przez Sejm, dwóch przez Senat, trzech przez prezydenta. Teraz jest pięcioosobowy skład, według tej propozycji ma być dziewięcioosobowy. Będzie też rotacja co dwa lata. Czy to coś zmieni?

Sama wizja tego, że będą rotowani członkowie pojedynczo, a nie wszyscy razem, to jest jakiś plus, ale wiemy, że to nie jest do końca szczelne rozwiązanie. Jeśli chodzi o odpolitycznienie, to się chyba nie uda. Konstytucja w tym momencie nas trzyma. To jest potencjalny kłopot, ponieważ Konstytucja jest późniejsza niż ustawa, która Krajową Radę Radiofonii i Telewizji wprowadziła. Myślę, że póki nic się nie wydarzy w sprawie nowelizacji Konstytucji, ewentualnej nowej Konstytucji, to z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji będzie ciężko. Widać jakieś próby rozłożenia tych sił politycznych tak, żeby mniej więcej każdy miał swoją reprezentację. To jest dosyć dalekie od tego, żeby media publiczne mogły być naprawdę wolne i możemy się spodziewać przy takich propozycjach tego, co zwykle, czyli przy każdej zmianie władzy zmiany tabliczek wśród zarządzających w mediach. O ustawie medialnej słyszymy od roku 1989. Do tej pory się nie udało.

Niepokojące w tej propozycji jest to, że ona wychodzi teraz i że konsultacje społeczne obejmują tak naprawdę wakacje. Nie spodziewałabym się zaangażowania na przykład ekspertów, dla których w większości przypadków to jest okres urlopowy. Może być ciężko, jeśli chodzi o organizację pozarządowe, które też bardzo często pełnią funkcję takich strażników i pojawiają się na tych konsultacjach. Są oparte w dużym stopniu na wolontariuszach, którzy również najczęściej mają wakacje, bo przeważnie to studenci.

Według tej propozycji nie będzie też Rady Mediów Narodowych. Czy ona jest nam w ogóle potrzebna?

Myślę, że nie, bo nie najgorzej radziliśmy sobie bez niej. Oddanie jej kompetencji w ręce Krajowej Rady, bo taki jest plan, to rozwiązanie pośrednie, niedoskonałe, ale zmniejsza liczbę nadmiarowych organów, które zaczynają sobie wchodzić w szkodę.

Nie będzie też abonamentu radiowo-telewizyjnego, którego i tak znaczna część Polaków nie płaciła. Media publiczne według tej zapowiedzi będą dotowane z budżetu państwa. Z abonamentu media otrzymywały około 2 miliardów złotych, natomiast według tych wyliczeń z budżetu teraz otrzymywałyby 3 miliardy złotych, czyli trochę więcej.

To jest dobra informacja. Zapewne część słuchaczy ma odczucie, że były różne próby wymuszania płacenia tego abonamentu. Wszyscy mamy poczucie, że jeśli płacimy abonament, to mamy pewne oczekiwania wobec jakości tych mediów. Jeśli te pieniądze będą z budżetu i będą one zagwarantowane i w takiej kwocie, jest szansa na stworzenie przyzwoitych mediów publicznych. One nie będą nigdy konkurowały z mediami komercyjnymi. To jest po prostu niemożliwe. Na pewno jest nam potrzebne „odklejenie się” od myślenia, że media publiczne mają konkurować z komercyjnymi. Wtedy nie mamy jak realizować misji. Misja jest po prostu niedochodowa.

W jakim kierunku powinny iść media publiczne, żeby realizować tę misję i być też przystępnymi dla tych, którzy oglądają i słuchają?

Tutaj wracamy do świętego Graala, czyli BBC. Brytyjskie media publiczne od dziesięcioleci są dla nas przykładem, przykładem mocno wspieranym finansowo przez własne państwo. Widać to na przykład po liczbie różnych licencjonowanych programów, które od BBC kupujemy. Marzę, żeby polskie media publiczne również robiły programy, formaty, które będą tak dobre jakościowo, że będą się nimi zainteresowani również nasi sąsiedzi i inne kraje Unii Europejskiej.

Czy Polska ma taką renomę medialną, żeby to robić?

Na pewno chwilę to potrwa, bo przewaga BBC polega na tym, że jest zupełnie odpolityczniona. Oni nie muszą się przejmować tym, kto wygrywa wybory. System medialny jest tak zbudowany, że system polityczny w te media nie wchodzi. Osiągnięcie czegoś takiego u nas na razie jest niedoścignionym marzeniem, ale trzeba dążyć do ideału.

Czy prezydent podpisze ustawę, jeśli trafi ona do niego w tym kształcie, czy trafi ona na kilkanaście miesięcy do zamrażarki?

Prezydent raczej może być hamulcowym tych zmian.