Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Trzeciej Drogi, Ireneuszem Rasiem.

4 osoby zadeklarowały start w wyborach prezydenckich w Krakowie. To Andrzej Kulig, Aleksander Miszalski, prof. Stanisław Mazur i Łukasz Gibała. Co pan zrobi?

- Dziękuję za to pytanie. Chcę oświadczyć, że będzie stosowna chwila i miejsce. Dziś jestem w Warszawie. Oświadczę swoją decyzję w odpowiednim momencie. Przyglądamy się. Nie ja sam, ale z grupą osób, które w tej kwestii mogą doradzać. Jeszcze nie jest czas na moją decyzję. Na parę kwestii zwrócimy uwagę. Myślałem, że będzie szersze porozumienie. Ten wysyp kandydatów jest normalny po epokowym okresie rządów prezydenta Majchrowskiego. To normalne, że wiele osób chce stanąć w szranki. Taki wysyp może jednak doprowadzić do przypadkowego wyboru osoby nie do końca przygotowanej. Używam sformułowania - niedojrzałej do tego, żeby wziąć ster miasta. Wiemy, jakie są wyzwania. Bardzo poważne.

Mówi pan o II turze. Patrząc na sondaże, tam będzie na dziś Łukasz Gibała i kandydat PiS. Realny wydaje się panu wariant jednego kandydata popieranego przez całą dzisiejszą większość sejmową?

- Nie wiem, czy realny. Pewne rzeczy zostały oświadczone. Ta sytuacja jest dla mnie złożona. Wymaga namysłu i roztropności. Kraków nie jest miastem, które wybiera narowiste konie, ale patrzy, żeby spokojnie wszyscy bez podziałów cieszyli się wspólnotą, jaką jest Kraków. To ważne. Patrzę, czy dojdzie do porozumienia szerszego. Pewnie to jest perspektywa do rozmowy. Na razie mówi pan o perspektywie politycznej. Rządzący to wstrzymują, jesteśmy w blokach startowych. Wiemy, kto będzie premierem nowego rządu, ale on będzie desygnowany przez parlament pewnie 11 grudnia, w ostatnim możliwym terminie.

Będzie kandydat Trzeciej Drogi? Rafał Komarewicz mówił o sobie, o panu i dyrektorze Kempfie.

- To ma wpływ. Bez Trzeciej Drogi wyborów w Krakowie nie da się wygrać. Udowodniliśmy, że jesteśmy blisko ludzi. Z całą listą Trzeciej Drogi w Krakowie mocno pracowaliśmy, kontaktowaliśmy się z mieszkańcami. Ten urobek w wyborach parlamentarnych został zrobiony. Trzecia Droga – PSL i Polska 2050 - udowodniła, że jest coś nowego. To nadzieja. Ja wypowiadam się dlatego z troską o mieście. Trzecia Droga podejmie swoją decyzję w odpowiednim czasie. W pewnym momencie krakowianie mieli wrażenie, jakby coś niepoważnego się działo. Wysyp kandydatów dzień po dniu wskazywał na falstart.

Jeden z radnych mówił w Radiu Kraków, że w Krakowie rzucisz kamieniem, trafisz w kandydata na prezydenta miasta.

- To też jest zjawisko, które przyjąłem z absmakiem, że tak się to odbywa. Rozumiem pracować... Wiele pracuję z ekspertami, słucham o wzywaniach Krakowa. Pracuję w kilku projektach strategicznych dla Krakowa, które chcę skończyć.

To będzie większa układanka. O panu słyszymy, że nie będzie kandydatem na prezydenta, ale zostanie wiceministrem sportu. Co pan na to?

- Nawet jak zostanę wiceministrem, nie znaczy, że nie będzie odpowiedzi na tak.

Kiedy decyzja Trzeciej Drogi?

- To dobre pytanie. Jakbym mógł dziś oświadczyć, kiedy to ogłosimy, powiedziałbym. To kwestia rozmów z wieloma partnerami i przyjaciółmi.

Dlaczego Sejm rozpoczął pracę od komisji śledczych, a nie od wynagrodzeń nauczycieli?

- Dlatego, że parlament dziś funkcjonuje, ale nie działa rząd. Marszałek Hołownia jest atakowany bezpardonowo mimo wielkiej kultury. On z klasą prowadzi posiedzenia Sejmu. On tłumaczył, że jakby rząd nie poświęcił wszystkiego dla kampanii, Sejm pracowałby dłużej w poprzedniej kadencji. Wszystkie ustawy by przeforsował na czas. Rząd zostawił Polskę. Ostatnie posiedzenie poprzedniej kadencji było pod koniec sierpnia. Rząd przestał pracować.

Mówił o tym marszałek Hołownia. Mówił jednak też, że obywatelski projekt powiązania wynagrodzeń nauczycieli ze średnią płacą w gospodarce, trafi pod obrady w ciągu 6 miesięcy. Nauczyciele jeszcze zatem poczekają…

- Mówił też marszałek, że na kolanie ważnych projektów nie da się robić. PiS to robił, potem poprawiał, wszyscy byli sfrustrowani. Jestem posłem od 2005 roku i pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, żeby krytykować rząd, który nawet jeszcze nie ma misji wytworzenia siebie. To nieprawdopodobne. Opóźniliśmy zwołanie pierwszego posiedzenia Sejmu, prezydent w ostatnim terminie wskazał kandydata na premiera. Premier Morawiecki zaprzysiężył w ostatniej chwili swoich ministrów na dwa tygodnie. Spin doktorzy kazali jednak mówić politykom PiS, że nowa większość parlamentarna nie pracuje. Nie mamy rządu, on nie powstał. Nie można go krytykować. To rekord PiS. Tu jest moje mocne weto.

Jest też obywatelski projekt o wynagrodzeniach w służbie zdrowia. Zajmie się nim dziś Sejm. To uzależnienie wynagrodzenia pielęgniarek od kwalifikacji, nie od zajmowanego stanowiska. Taki projekt zdobędzie większość sejmową?

- Tu, gdzie pewne rzeczy są przygotowane i przeanalizowane przez prawników, decyzje będą bez zwłoki. O tym, o co pytają parlamentarzyści PiS, trzeba pomyśleć. Jak się nie pracowało, ale zajmowało się wyborami, mamy taką sytuację. To ich odpowiedzialność. Musimy przejąć rząd, przeanalizować budżet. To bardzo ważne. Nie mamy pewności, że budżet złożony kilka tygodni temu przez pana Morawieckiego jest realny. Niektóre wydatki nie zostały wpisane w tamten projekt budżetu. Krzyczy o tym jednak pan Morawiecki. To kłamanie prawdą.

Podwyżki dla nauczycieli w wysokości 30% są aktualne?

- Jak najbardziej. Podwyżki dla nauczycieli będą najszybciej, jakby to było możliwe. Jakby dziś rząd Mateusza Morawieckiego nie dostał wotum zaufania, rząd byłby w stanie zająć się tym wcześniej. Każdy dzień dla nauczycieli jest ważny, ale nie o to chodzi PiS-owi. Chodzi o zabezpieczenie swoich doraźnych potrzeb, pensji w spółkach i rządzie.