Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim.

Wszystko wskazuje na to, że dotychczasowa opozycja będzie formować nowy rząd. W jaki sposób nowy rząd powinien zmienić relacje rząd-samorząd?

- W zasadniczy. Poprzednie władze szły w kierunku centralizacji polegającej na tym, że same przejmowały kwestie finansów, związane z ekonomią. Potem wydzielali… Zatraca się idea samorządu. To centralizacja państwa. My decydujemy, samorząd jest ramieniem centrali. Mam nadzieję, że to się zmieni. Oni nieco bardziej rozumieją samorząd. Deklaracje są jednak równie przerażające jak te PiS.

Wyższa kwota wolna od podatku?

- Dokładnie. Jak się mówi, że 60 tysięcy będzie kwotą wolną od podatku... Już nam zmniejszono PIT z 18 do 12%. To nas rąbnęło ponad 700 milionów. Ta zmiana by nas rąbnęła o 600 milionów. Miliard 300 milionów to zasadnicza różnica.

Jakie są oczekiwania samorządów wobec ewentualnego nowego rządu? Wyższa subwencja? Udział w podatku VAT?

- Trzeba to jakoś załatwić. Są projekty robione przez Unię Metropolii i Związek Miast Polskich, które są składane. Zobaczymy. Mówią, że oni wyrównają to pieniędzmi. One nie zawsze pokrywają to w całości. Do tego nie wiemy, czy one są, czy nie. Raz są, raz nie. Wyrównanie miało teraz wynosić 254 miliony, zostało 140 dane. To różnica

Ustawa metropolitalna? To była obietnica flagowa posłów z Krakowa. Jest konieczna? Co by to zmieniło?

- To była obietnica niedoszłych posłów z Krakowa.

Tych posłów, którzy są, także.

- Oni podchodzili w sposób umiarkowany do tego. Rozmawiałem o tym z senatorem Frankiewiczem, który jest z tej opcji i jest samorządowcem. On był prezydentem Gliwic, widział, jak to działało na Śląsku. Mówił, żebyśmy tego nie robili. My to pozmienialiśmy. Obecna forma jest do przyjęcia, ale to kolejny szczebel w samorządzie. Gmina, powiat, województwo i będzie metropolia. Totalny bałagan.

Jeśli KO, Trzecia Droga i Lewica utworzą rząd, a tendencja związana z poparciem wyborców będzie tylko rosła, zdecydowałby się pan – o ile pan nie wystartuje w wyborach prezydenckich – na poparcie kandydata tego bloku, na przykład Aleksandra Miszalskiego?

- Nie chcę mówić o nazwiskach. Teraz mówi się o pewnych nazwiskach, ale nikt się formalnie nie zgłosił. Wtedy się ustosunkuję. Dla mnie nie jest ważne, kto jest z jakiej opcji. Dla mnie jest ważne, czy jest merytorycznie sprawny i czy wie, co go czeka. Wszyscy ludzie, którzy uważają, że powinni być prezydentem Krakowa, nie wiedzą, co ich czeka.

Mówił pan, że pół roku przed wyborami pan zdecyduje. Mamy pół roku przed.

- Zdecyduję i w tym miesiącu ogłoszę.

W tym miesiącu decyzja?

- Tak.

Kiedy?

- Na początku trzeciej dekady listopada.

Po ewentualnej zmianie władzy swoją moc utrzymają podpisywane listy intencyjne z ministrem Glińskim ws. współprowadzenia przez Kraków i Ministerstwo Kultury Planety Lem?

- To zależy od mądrości nowego ministra kultury. Nie wiem, kto nim będzie. Jest zasada w parlamencie – zasada dyskontynuacji. Wszystkie rzeczy, które nie weszły, idą do kosza i pracujemy od nowa. Mam nadzieję, że tu to nie będzie obowiązywało. To kwestia ciągłości władzy. Jak minister coś mówi i załatwia, powinno to zostać.

 Centrum Literatury i Języka Planeta Lem będzie współprowadzone przez miasto i ministerstwo Centrum Literatury i Języka Planeta Lem będzie współprowadzone przez miasto i ministerstwo

Mówi się, że ministrem kultury może zostać poseł z Krakowa, Bartłomiej Sienkiewicz.

- Mógłby być. Był szefem MSWiA, mógłby być szefem kultury.

W tym kontekście wyodrębnienie Planety Lem z KBF, co ma się stać dziś na sesji, wydaje się formalnością?

- Wczoraj na komisji kultury radni podjęli decyzję, że połączą to z ewentualnym przeniesieniem i znalezieniem miejsca dla twórców, którzy w Składzie Solnym urzędują. Przepraszam, że to powiem, ale przestrzegałem przed wynajęciem Składu Solnego różnym instytucjom. Potem będzie kwestia z trudnością z przesunięciem ich. Tak było przy Centrum Muzyki w Cichym Kąciku. Radni się nad nimi pochylają, nie patrzą na interes miasta. Zbliżają się jednak wybory. Każdy głos na wagę złota.

Jest pytanie o projekt obywatelskiej uchwały o likwidacji Strefy Czystego Transportu. Taki projekt ma trafić do Rady Miasta jeszcze w tym tygodniu. Radni mają 3 miesiące, żeby się tym zająć. To wszystko się będzie działo w kampanii samorządowej...

- O to chodzi. Dowcip w tym, żeby to było w kampanii samorządowej. Zwrócę uwagę, że strefa to nie jest mój wymysł ani urzędników. Narzuca to UE. Trzeba to robić. W około 300 miastach to już jest. My podchodzimy na zasadzie konsultacji społecznych, żeby model był do przyjęcia dla wszystkich.

Jest dziś zagrożone wejście w życiu strefy 1 lipca przyszłego roku? Jest jeszcze sąd.

- Moim zdaniem nie jest zagrożone. To kwestia formy.

Co to znaczy?

- Będziemy konsultować. Pewne rzeczy mogą być lekko zmienione.

Konieczna wydaje się panu budowa tramwaju na Kliny?

- Tak. To nie jest coś, co jest potrzebne w tym momencie, ale będzie potrzebne za kilka lat. Tam powstanie kilka osiedli mieszkaniowych, dużych. Dojazd musi być. Trzeba będzie przebudować cały układ drogowy, budowa rond na ulicy Zawiłej. Tramwaj jednak też jest niezbędny.

Dziś jest projekt uchwały kierunkowej ws. tramwaju na Kliny. Kiedy mogłyby ruszyć prace nad studium wykonalności?

- Jak będzie uchwała… Jesteśmy na etapie przygotowywania porozumienia z deweloperami, którzy tam mają swoje tereny i będą budować. Oni też będą tworzyć układ drogowy. Wtedy przystąpimy do tego.

Chodzi o to, żeby deweloperzy partycypowali w rozbudowie układu transportowego?

- Tak. Jak ktoś buduje osiedle, gdzie nie ma dojazdu, nie dostanie decyzji o możliwości zasiedlania bez dojazdu.

Miasto jednak nie udźwignie takiej inwestycji. Jaki mógłby być montaż finansowy?

- Patrzymy cały czas na to, co wyjdzie z Unii Europejskiej. Teraz się otwarły możliwości pieniędzy. Czekamy na to. Wszyscy mówią o KPO, ale to jest ukierunkowane na zieloną energię, tramwaje. My mamy tramwaje już zapłacone akurat, jest to w trakcie realizacji. Na torowiska nam potrzebne, nie ma pieniędzy KPO. Trzeba znaleźć, jak ściągnąć pieniądze z UE.