Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką KO, Jagną Marczułajtis-Walczak.

Panie wie, skąd w projekcie ustawy o wsparciu odbiorców energii wzięły się zapisy dotyczące wiatraków? Pani podpisała się pod tym projektem. Proponowane ułatwienia dotyczące wywłaszczeń wywołały burzę, zresztą nie tylko ten zapis.

- Należy powiedzieć, że rząd PiS doprowadził do tej katastrofalnej sytuacji. W tym roku średnia cena prądu w Polsce wynosiła 20% więcej niż średnia w UE. My postanowiliśmy ochronić Polaków przed drastycznym wzrostem cen energii. Stąd projekt ustawy, która będzie procedowana w trybie jawnym. Ta ustawa ma zapewnić zamrożenie cen energii, gazu i ciepła systemowego na obecnym poziomie. To cel. Rząd Morawieckiego nie zrobił żadnych zabezpieczeń na przyszły rok dla Polek i Polaków.

Skąd te wiatraki i w takim kształcie?

- Rząd PiS zablokował rozwój odnawialnej energii w Polsce, także farm wiatrakowych. Ten mechanizm będzie uzależniony od spełnienia wymogów przewidzianych prawem środowiskowym, budowlanym, planami zagospodarowania. To ma na celu umożliwienie budowy wiatraków, pozyskiwania czystej energii, tańszej dla obywateli. Musimy iść w tym kierunku. Wiatraki trzeba budować.

Jest przesunięcie reformy planowania przestrzennego o dwa lata, są wywłaszczenia...

- Nie ma żadnych wywłaszczeń. To nie jest prawda. Będzie potrzebne pozwolenie administracyjne na poprowadzenie kabla do wiatraka. To będzie szło w systemie przesyłowym, pod cele publiczne, ale to nie jest wywłaszczenie. Za takie poprowadzenie kabla będzie opłata dla właściciela posesji. Musimy iść w kierunku odnawialnej energii. To tańsza, czysta energia. Musimy działać w tym kierunku.

Co się stanie z tym projektem? Jest przesunięcie reformy planowania przestrzennego o dwa lata, także 300 metrów minimalnej odległości od zabudowy mieszkalnej. Specjaliści mówią o bezpiecznych 500 metrach.

- Będzie 500 metrów. Ten projekt już wisi w Sejmie. Tym różnymi się od PiS, że przywracamy normalność. Procedujemy to. Projekt jest pokazany, rozmawiamy. Nie będzie to robione na kolanie, ale w normalnym trybie. Jest czas na rozmowy, poprawki, dopracowanie. Po to są prace w komisjach, Senacie. Dopilnujemy, żeby projekt był dobry i bezpieczny.

Pytani posłowie KO nie potrafili wytłumaczyć fragmentu o wiatrakach do końca. Stąd podejrzenie o lobbing i wrzutkę. W tle pojawia się Siemens i pieniądze z KPO.

- Trudno mi powiedzieć, jak to będzie wyglądało. Jest jednak czas, żeby to dopracować. Jak będą potrzebne poprawki, zostaną zgłoszone. Projekt jest jawny, nie jest tajemnicą. Niczego nie ukrywamy. Chcemy rozmawiać i wprowadzać jak najlepsze prawo dla Polek i Polaków.

Protestuje pani ws. projektu wydłużenia kadencji prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego z 4 do 8 lat. Autorzy zmian mówią, że chcą dostosować funkcjonowanie PKOl do MKOl, gdzie pierwsza kadencja trwa 8 lat. Dlaczego miałoby być u nas inaczej?

- Mówię, że to sytuacja bez precedensu, wzorowana na rządach PiS, który się betonuje. Pan Piesiewicz chce wprowadzić takie zmiany w statucie, które dotyczą jego kadencji, która już się zaczęła. Takie zmiany, nawet jakby były zgodne z regułami, które wynikają z innych federacji sportowych lub MKOl, można by było rozważyć, ale na kolejne lata, dla kolejnych prezesów. Tu jest próba zabetonowania swojego stanowiska na 8 lat. Prezes PKOl miał mocne umocowanie partyjne. Kiedyś napisałam, że mamy Partyjny Komitet Olimpijski. Rządy Zjednoczonej Prawicy się skończyły i oni próbują przedłużyć swoje działanie. Mam wiele sygnałów od działaczy sportowych, że to się nie uda. Prezesi związków wiedzą, że władza się w Polsce zmieniła. Zależy im, żeby to było w zgodzie z zasadami fair play.

Może chodzi o czystki? Wiceprezesem jest europoseł PiS Tomasz Poręba, szef Polskiego Związku Badmintona. Może o to chodzi?

- Jakie czystki?

Żeby zatrzymać dostosowywanie się funkcjonowania PKOl do tego, jak działa MKOl.

- Nie ma znaczenia, jak działa MKOl. Tu jest próba przedłużenia sobie stanowiska. Jakby intencje były czyste, takie zapisy by były planowane na kolejną kadencję. W projekcie zmian jest zapis, że obecna kadencja prezesa, która zaczęła się 22 kwietnia, potrwa 8 lat. Dotyczy to jednej osoby. Stąd te zmiany w statucie, które mają nastąpić, są tak kontrowersyjne i wzbudzają niepokój. Jakby to było na przyszłość, można by było to przyjąć. Tu chodzi o jednego człowieka.

Pani wejdzie do ministerstwa sportu?

- Zobaczymy. Na razie takiej propozycji nie dostałam. Rząd jest uformowany. Jestem nieprzewodniczącą komisji polityki społecznej i rodziny. Jest wiele pracy dla niepełnosprawnych. Pracy mam więc dużo.

W tej kadencji wróci pomysł organizacji na Podhalu Zimowych Igrzysk Olimpijskich ze Słowakami?

- Ten pomysł organizacji Letnich Igrzysk zgłosił prezydent w kampanii. Teraz o tym cisza. Jestem daleka od tego, żeby taką imprezą szachować w trakcie kampanii. Jak przyjdzie nowy rząd, można rozważać, czy jest to nam potrzebne, czy nas stać, czy jest wola Słowaków, żeby do tego przystąpić. To daleki temat. Mamy inne problemy. Trzeba utworzyć rząd i przywrócić praworządność i demokrację. Ceny prądu trzeba zabezpieczyć. Zadań jest tak wiele, że na razie nie ma dyskusji o Igrzyskach.