Co skłoniło cię do wyboru tej wyjątkowej formy fotografii?
Zawsze fascynowały mnie takie zdjęcia. Wybrałem jednak specyficzną odmianę aktu, ponieważ nie zawsze podobały mi się te, które kładły większy nacisk na erotykę niż na estetykę. W mojej pracy światło często pada wyłącznie z tyłu, dlatego projekt aktów, który realizuję od wielu lat, nosi nazwę "W kontrze". Jest on bowiem przeciwieństwem wielu współczesnych trendów w fotografii aktu, które nie do końca mi odpowiadały. Moje podejście jest bardzo subtelne. Akty są głównie czarne, a jedynie tam, gdzie światło zatrzymuje się na granicach ciała i tła, pojawiają się jasne, białe akcenty. Nazywam to aktami dla nieśmiałych, ponieważ sposób oświetlenia sprawia, że studio jest praktycznie ciemne, co tworzy bardziej intymną i komfortową atmosferę dla modeli.
Kto podejmuje decyzję o pozowaniu do aktów?
Niektóre z tych zdjęć powstały z mojej inicjatywy, kiedy to ja proponowałem komuś pozowanie. Zdarzały się również sytuacje, w których osoby widząc moje wcześniejsze prace, chciały mieć podobne fotografie dla siebie. Wówczas przychodzą jako klienci, a ja realizuję ich wizję. Przeważnie są to kobiety, z kilkoma wyjątkami. Motywacje tych osób są różnorodne. Niektóre chcą zachować swoją urodę w najlepszym, ich zdaniem, okresie życia, chociaż uważam, że w każdym wieku można pokazać coś pięknego w interesujący sposób. Inni decydują się na takie zdjęcia jako prezent dla małżonka z okazji rocznicy ślubu. Są też tacy, którzy chcą mieć takie fotografie na ścianie w domu. Ponieważ zdjęcia te są bardzo anonimowe – oświetlenie od tyłu często uniemożliwia rozpoznanie twarzy – ludzie chętnie je eksponują, wiedząc, że poza nimi nikt nie rozpozna osoby na zdjęciu.
(cała rozmowa do posłuchania)