"Będą mniejsze koszty za energię, jest szansa na niższą akcyzę" - zapewniał poseł Fedorowicz w porannej rozmowie Radia Kraków, ale zastrzegał, że rozmowy na ten temat jeszcze trwają. W poniedziałek o pilną interwencję w tej sprawie zaapelowali do premier Ewy Kopacz małopolscy parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Jerzym Fedorowiczem.

Odbywający się w Katowicach kongres gospodarczy miał przynieść nadzieję pracownikom huty ArcelorMittal. Na razie tak się nie dzieje. Co pan powie wyborcom z Nowej Huty, jak 1500 osób znajdzie się na bruku?

- To jest najbliższy mojemu sercu zakład. Jestem z nim związany od 30 lat. Mam dobre wiadomości. Jak coś się dzieje ze stalą, to firma prywatna szuka oszczędności, żeby obniżyć koszta. To było omawiane. Pierwszy obszar to zwolnienie z opłat za odnawialne źródła energii. Drugi to plan dla Małopolski zachodniej dotyczący inwestycji. W to wchodzi huta. Następnie będą zmniejszone koszty za energię.

 

Będzie zniesiona akcyza?

- Nie potwierdzam tego, ale to jest przygotowywane. Ma być to zrobione. W rozmowach brałem udział. Jestem w kontakcie z wojewodą i marszałkiem. Jak to wszystko się uda, to będzie to korzystne. Jeszcze jest ustalone, że będzie pomoc w rozwiązaniach technologicznych. Nie trzeba się denerwować. Prace trwają. Jestem przekonany, że uda się utrzymać hutę i miejsca pracy.

 

Słyszymy, że rozmowy będą do wyborów parlamentarnych a potem nawet potop.

- Zawsze będzie o tym mówić opozycja, która się posługuje takimi standardami. Ja takich spraw wiele widziałem. Pamiętam, jak huta się zmieniała. Były momenty zysku. Ten zakład nie będzie stracony, jestem o tym przekonany.

 

Włączy się pan w rozmowy z ministerstwem gospodarki?

- Ja się włączę w rozmowy jeszcze teraz. To nie tylko moja sprawa, ale wszystkich posłów. Nie ma podziałów. Jestem po rozmowach z wojewodą i marszałkiem. To najważniejszy moment naszej pracy, żeby chronić to miejsce.

 

Na pana oczach gaśnie wytwórnia Alvernia Studios. Jej szef mówi, że nie ma wsparcia ze strony ministerstwa kultury. Pan, jako szef sejmowej komisji kultury, nie czuje się odpowiedzialny za tę sytuację?

- Czuję się odpowiedzialny, bo znam szefa i odbyłem z nim długą rozmowę. Przeczytałem artykuły. Chodzi o to, że prezes by chciał, żeby państwo stwarzało możliwości dla prywatnej firmy. Mówi o ulgach podatkowych. O tym porozmawiamy. On złożył do ministra Zdrojewskiego propozycję. Będziemy o tym rozmawiali, ale sprawa nie jest prosta. Równocześnie był artykuł, który mówi, że prezes sam sobie tę sprawę zawalił. Środowisko jest trudne. Ja jestem po to, żeby Alverni i Tyczyńskiemu pomagać, ale on ma podział. Jest producentem filmów i ma firmę do postprodukcji.

 

Państwo pomaga takim przedsięwzięciom czy zawodzi?

- Państwo oddało w ręce filmowców spore pieniądze przez Instytut Filmowy. To pomaga, ale w niektórych obszarach jednak nie może. Jak uda się przeprowadzić zmiany w ustawach, to dobrze. W to się musi włączyć samorząd. Tyczyński liczy, że Kraków to wesprze. Szukamy sposobów.

 

To smutne. Jeszcze kilka tygodni temu w tej wytwórni odbywała się prezentacja małopolskiego programu operacyjnego, w którym spora część pieniędzy ma być przeznaczona na gospodarkę innowacyjną. Ona ginie na naszych oczach.

- Nie bardzo. Wchodzimy w te obszary, gdzie zaczyna się coś nowego. Tyczyński powołał to studio i pomocy nie zyskał. To trudny rynek. W Alwerni powstawały postprodukcje ważnych filmów ze świata. Jesteśmy po rozmowach, znam szczegóły dotyczące próby nowelizacji. Jutro będę na spotkaniu z Agnieszką Odorowicz. Spróbujemy o tym rozmawiać. Nie zostawimy Tyczyńskiego, jak zrobił tak ważne rzeczy. Jak będzie? To też zależy od woli ministra finansów.

 

Piotr Gontarczyk, historyk z IPN przekonuje, że takie filmy jak „Ida” czy „Pokłosie” utrwalają stereotypy polskiej winy. Potem nie możemy się dziwić, że szef FBI opowiada takie głupoty.

- Nie odnoszę się do tego pana. Nie sądzę, żeby szef FBI oglądał „Idę” czy „Pokłosie”. Może oglądał „W ciemności” Agnieszki Holland? Przypominam, że najpierw jestem twórcą. Twórca ma się posługiwać prawdą. Jak prawda jest bolesna, to znaczy, że nie ma w państwie cenzury. A filmy amerykańskie mówiące o wojnie secesyjnej czy wojnie w Wietnamie? Można powiedzieć, że oni osłabiają wizerunek swojego państwa. Znam ambasadora, który ostro zainterweniował. On jest przyjacielem Polaków. Słuchałem rabina polskiego i oni protestują. Na głupotę nie ma rady.

 

Może przeceniamy widzów? Myślimy, że odbiorą niuanse a tak się nie dzieje?

- Jestem człowiekiem sztuki. Nie mogę zakładać, że ludzie są tumanami. Jak tuman ma tak poważne stanowisko w USA i głosi takie opowieści, to znaczy, że coś zawaliliśmy. Może wiedzę o Holokauście trzeba kłaść łopatą do głowy? O tym mówił rabin. Jak on się uczył w Nowym Jorku, to miał za mało informacji. Mam nadzieję, że to się zakończy przeprosinami.