Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, Katarzyną Matusik-Lipiec.

Wczorajszy wiec z okazji 4 czerwca przyciągnął kilka razy mniej chętnych niż rok temu. Jest pani rozczarowana frekwencją?

- Nie. To był fantastyczny wiec, który zgromadził kilkadziesiąt tysięcy osób w jednym miejscu. Ludzi przepełnionych pozytywną energią, przekonanych o tym, że wartości demokratyczne są ważne, że wolność nie jest nam dana raz na zawsze. Taki dzień, jak 4 czerwca, który jest rocznicą pierwszych wolnych wyborów w Polsce…

Częściowo wolnych...

- Tak, częściowo wolnych wyborów. To dzień, który warto celebrować.

Mówi pani o kilkudziesięciu tysiącach osób. W zależności od mediów podają od 15 do 40 tysięcy...

- Ja tam byłam. Widziałam zdjęcia. Cały plac Zamkowy i okoliczne ulice były zapełnione.

Podczas wiecu premier Tusk błagał o mobilizację wyborczą. Co się dzieje? Część lewicowych wyborców może być rozczarowanych działaniami rządu?

- To nie jest kwestia rozczarowania działaniami rządu, ale zmęczenie wyborców kolejnymi wyborami, które przed nami. W krótkim okresie 6 miesięcy były wybory parlamentarne, miesiąc temu wybory samorządowe i teraz kolejne. To maraton wyborczy. On potrafi męczyć.

Wyborcy, którzy czekają na prawo aborcyjne i związki partnerskie, mówią, że są już lekkoe rozczarowani.

- W tym przypadku rząd Donalda Tuska cały czas prowadzi działania. Pamiętajmy, że została powołana komisja, która zebrała projekty aborcyjne. Pracujemy nad kompromisem, który będzie możliwy do przyjęcia przez obecną większość parlamentarną. Ta większość rządowa utworzona w wyniku wyborów parlamentarnych, jest większością kilku ugrupowań, które mają nieco różne spojrzenie na to. Musi być kompromis.

Apele o mobilizację wynikają też z groźby niskiej frekwencji? Wyborcy PiS mogą być zmobilizowani. Jak pokazują sondaże, nie wzrusza ich sprawa Funduszu Sprawiedliwości.

- Patrząc na sondaże wydaje się, że każda kolejna rewelacja dotycząca tego, jak działał rząd PiS, jak okradał i jak defraudował pieniądze Polaków, w przypadku wyborców PiS wydaje się nie mieć znaczenia. To jednak tylko kwestia czasu, gdy ci ludzie zobaczą, że działania ludzi PiS były nielegalne. To była kradzież publicznych pieniędzy.

W wypadku Funduszu głównie Suwerenna Polska...

- Tak. Głównie działacze Suwerennej Polski z Funduszu Sprawiedliwości, który ma wspierać ofiary przestępstw, kierowali środki w okręgi wyborcze, skąd kandydowali ludzie Suwerennej Polski. Pokazuje to mapa Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie te pieniądze wpływały. To nie był Fundusz Sprawiedliwości, ale fundusz wyborczy polityków Suwerennej Polski.

Przy okazji wczorajszej rocznicy Sieć Solidarności przygotowała projekt ustawy o święcie państwowym i dniu wolnym od pracy 4 czerwca. Pani by się pod tym podpisała?

- Na pewno o święcie państwowym. To data szczególna w historii Polski. To data, która otworzyła drogę do demokracji w Polsce. Powinniśmy świętować tę datę. Czy powinien to być dzień wolny od pracy? To kwestia do dyskusji.

Teraz Kraków. Nowy prezydent Aleksander Miszalski zatrudnia w magistracie swoich byłych asystentów – donosi Gazeta Wyborcza. Łukasz Gibała odpowiada, że magistrat stał się łupem krakowskiej PO. Pani wie, jak długa jest kolejka działaczy PO, którzy czekają na pracę w magistracie?

- Pierwsze zmiany personalne w Urzędzie Miasta Krakowa to były zmiany dotyczące pracujących już tam ludzi. To były nominacje wewnętrzne. Na stanowiska dyrektorskie zostali powołani urzędnicy tam pracujący. To, że prezydent, który wygrał wybory, chciałby współpracować z ludźmi, którzy towarzyszyli mu w tej drodze… To nie budzi mojego zdziwienia. To ludzie zatrudnieni na normalnych stanowiskach w Urzędzie Miasta. Oni będą wspierać prezydenta w jego działaniach.

Dyrektorem magistratu zostaje Paweł Sularz, były szef krakowskiej PO.

- Tak. Paweł Sularz przez wiele lat był urzędnikiem magistratu, dyrektorem Zarządu Cmentarzy Komunalnych. Ma doświadczenie, zna miasto. Nie było lepszej kandydatury.

Doktorat pisał chyba z prawa funeralnego...

- Przy okazji napisał też doktorat. Fakt.

Wiceprezydent Mazur alarmuje, że w ciągu dekady w Krakowie ubyło 100 tysięcy studentów. Jakie zadania mają do wykonania władze Krakowa i krakowscy parlamentarzyści, żeby zatrzymać tę tendencję?

- Spadek liczby studentów w Krakowie… Na to ma wpływ niż demograficzny. On jest odczuwalny także w naborze do wyższych uczelni. Druga sprawa to fakt, jak skoczyły ceny wynajmu mieszkań w Krakowie. Koszty utrzymania studentów są duże. Moim zdaniem odpowiedzią na tę sytuację powinny być działania rektorów krakowskich uczelni. Mam wrażenie, że ostatnio te działania skoncentrowały się na inwestycjach w budynki, ale zapomniano o budowie akademików i remontów.

Wiceprezydent Mazur mógł to zrobić...

- Tak. W tegorocznym budżecie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest 150 milionów na remonty akademików i budowę nowych. Te środki trafiły do puli uczelni wyższych. Krakowskie uczelnie uczestniczą w tym. Chyba 4 miliony dostał UJ, tyle samo AGH. 3 miliony UEK. W sumie krakowskie uczelnie dostały blisko 19 milionów. To środki, które rektorzy będą mogli przeznaczyć na akademiki.

Co dalej? To jednorazowy zastrzyk finansowy? Przed laty była pani zaangażowana w zdobywanie pieniędzy na nowy kampus UJ. Stąd to pytanie. To zaangażowanie będzie przekierowane na pomoc krakowskim uczelniom, gdy są problemy lokalowe młodych ludzi?

- Będę wspierała program rozbudowy akademików i remontów. To zapowiedź ministra nauki. Środki przeznaczane na remonty i budowę akademików w tym roku to początek. W trakcie dyskusji na sejmowej komisji mocno podkreślamy, że to problem nie tylko Krakowa, ale całej Polski. Dla mnie Kraków jest najbliższy sercu. Będę wspierała krakowskich rektorów, żeby pula miejsc dla studentów się zwiększyła. Trzeba zatrzymać odpływ spowodowany też kosztami utrzymania w Krakowie.