Zapis rozmowy Jacka Bańki z radnym Krakowa, kandydatem w wyborach na prezydenta Krakowa, Łukaszem Gibałą.

Jakie życzenia świąteczne i noworoczne słyszał pan najczęściej? Teraz albo nigdy?

- Nie. Ludzie jednak życzą szczęścia w życiu prywatnym, radości, spokoju, zdrowia. Były jednak też życzenia polityczne. Wiele osób chce zmiany w Krakowie. Nie mogą się tego doczekać. Mówią, że kibicują i będą mi pomagać. To bardzo miłe.

To najlepszy moment? Odchodzi prezydent Majchrowski i zwiększa się rozdrobnienie po drugiej stornie.

- Tak. To dziwne, że coraz więcej jest kandydatów od prezydenta Majchrowskiego. Już dwóch zastępców deklaruje, że chce startować. Ja robię swoje. Kraków zasługuje na dobrego gospodarza, który będzie otoczony niezależnymi fachowcami. Kraków zasługuje, żeby mieć prezydenta, który będzie szanował mieszkańców, inwestował w chodniki, kanalizację, kosze. Nie chodzi tylko o wielkie imprezy.

Porozumienie z partią Razem przynosi korzyści? Dla części krakowian jest pan wiatrem zmian, ale dla drugiej części Łukasz Gibała z partią Razem w magistracie to rewolucja do kwadratu.

- Cenię to, co robi Daria Gosek-Popiołek. Ona mnie poparła. To jedyna posłanka Lewicy, mam więc poparcie większości Lewicy krakowskiej.

Część Lewicy się odcięła od tego, ta związana z ministrem Gdulą.

- To prawda. Cenię Darię Gosek-Popiołek. Mieszkańcy też, ona miała świetny wynik do Sejmu. Jej poparcie to dowód, że osoby z różnych środowisk chcą takiej zmiany.

Pana przeciwnicy mówią, że był bezpartyjny, a teraz jest pan popierany przez partię Razem.

- Współpracuję z partiami politycznymi, ale na swoich warunkach. Tym się różnię od kandydata PiS czy PO. Oni będą wykonywać dyspozycje z Warszawy. Ja pozostaję kandydatem obywatelskim, niezależnym. Jestem popierany przez jedną partię polityczną. To jednak nie jest moje poparcie dla tej partii, ale tej partii dla mnie. Ja żadnej partii nie poprę. Nie zaangażuję się w politykę ogólnopolską.

Mówi pan prawie jak prezydent Majchrowski, który odcinał się od wszystkich partii i od upartyjniania samorządu.

- Jednocześnie zawsze miał sporo poparć partii politycznych. Budował komitety ponadpartyjne. Za to go chwalę. To robił rozsądnie. Nie był związany z jedną partią, ale budował porozumienia ponadpartyjne.

Pochwała prezydenta Majchrowskiego z ust Łukasza Gibały to rzadko spotykane dobro...

- Tak. Wiemy, że jestem jedynym politykiem, który regularnie punktował Jacka Majchrowskiego. Rzadko go chwalę, ale za to należy się pochwała.

Mówi pan o ponad 100 ekspertach pracujących dla stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców. Ma pan kandydatów na wiceprezydentów Krakowa?

- Nie. To za wcześnie, żeby nazwiska podawać. Za transport będzie jednak odpowiedzialny Jacek Mossakowski. To człowiek, który obronił doktorat na Cambridge, założył Platformę Komunikacyjną Krakowa, portal popularny, który pomaga mieszkańcom i urzędnikom pokazuje rozwiązania. Czym on będzie wiceprezydentem? Tego nie wiem. Jest wielu fajnych ekspertów. Jest dr Schmidt-Polończyk, dziewczyna, która sama jest inżynierem i popularyzuję naukę wśród kobiet. Ona będzie odpowiadała za współprace na linii magistrat-uczelnie wyższe. Jest Magdalena Millert, osoba, która walczy z wykluczeniami dla matek z wózkami, osób z niepełnosprawnościami. Ona będzie dbała o przyjazną przestrzeń. Ekspertów jest masa. Stanowisk dziś nie rozdam.

Wszyscy spełniają kryteria merytokracji? Jeden z wiceprezydentów mówi, że w stowarzyszeniu Łukasza Gibały osoba, która ma odpowiadać za nieruchomości, zajmowała się tym, że przygotowywała podcasty o nieruchomościach.

- To chyba dobrze, że ktoś ma doświadczenie w pracy merytorycznej. Pewnie ta osoba mówiła o Jakubie Kucharczuku. To ekspert, który się zna na nieruchomościach. On będzie odpowiadał za to, żeby w Krakowie powstawało więcej mieszkań komunalnych. To, że on od dawna się o tym zajmuje, jest na plus.

To jak opowieść co nowym szefie spółki Małopolskie Dworce Autobusowe. „Szefowa jeździła autobusami, to się zna na autobusach” – cytują klasyka.

- Nie wiem, o kim pan mówi. To osoba powołana przez nową koalicję?

Przez starą koalicję w Sejmiku, nie nową na poziomie parlamentarnym...

- Generalnie partyjniactwo w Polsce polega na tym, że się mianuje osoby, które nic nie wiedzą i się szuka takich kuriozalnych wytłumaczeń. Ja będę mianował osoby, które mają szacunek wśród ekspertów, mają doświadczenie, zajmują się tym i mają sukcesy. To różnica między prezydentem bezpartyjnym wspieranym przez fachowców a nominatami z Warszawy.

Ale czym innym jest zarządzanie nieruchomościami, czym innym jest przygotowanie podcastów.

- Tak. To jasne, że Jakub Kucharczuk nie będzie dyrektorem ZBK, to wymaga innych umiejętności. On przygotuje część planu dla Krakowa, żeby mieszkań komunalnych było wystarczająco dużo.

Mam przed sobą pana interpelację poselską z 2008 roku. Tam chce pan odrolnienia gruntów, żeby wpuścić więcej deweloperki do Krakowa...

- Nie. Tak nie było. To interpelacja sprzed 15 lat. Wtedy brakowało mieszkań, jak teraz. Postulowałem, żeby w dużych miastach nie było gruntów rolnych, które powinny być poza dużymi miastami. Mój pomysł na rozwój mieszkalnictwa to osiedla przyjazne dla ludzi. Musi być odpowiednia ilość miejsc parkingowych, odpowiednie odległości między blokami, gdzie będzie zieleń, szkoły, żłobki. Prezydent musi wymagać od deweloperów, żeby oni budowali z głową. Proszę popatrzyć, jak była budowana Nowa Huta. Tam są szerokie ulice, jest miejsce na tramwaj, na samochody, szeroki chodnik i zieleń. Jakie są odległości między blokami? O to chodzi. Jak ktoś by chciał, żeby miasto nie rozwijało się, ja nie jestem jego kandydatem na prezydenta.

Jednak ta interpelacja mówi, że poseł Gibała był za betonowaniem i wpuszczeniem deweloperki.

- Nie. Jest różnica między większą pulą gruntów pod budownictwo mieszkaniowe betonowe, a budowaniem osiedli betonowych, blok przy bloku, bez miejsca na zieleń. Nie chodzi, żeby w Krakowie było wiele ziemi rolnej. Osiedla muszą powstawać z głową.

Podtrzymuje pan zapowiedzi, że po wygranej w wyborach zwolni pan wszystkich dyrektorów spółek i instytucji miejskich?

- Nie. Będzie audyt. Przyglądniemy się każdemu. Jednak moja wygrana może oznaczać zmiany personalne. Odświeżenie w Krakowie nie może polegać tylko na zmianie prezydenta. Przyglądniemy się pracy.

Deklaruje pan wprowadzenie merytokratycznych kryteriów przy obsadzaniu stanowisk? Nie będzie tak, że wszyscy stracą pracę?

- Zdecydowanie nie wszyscy stracą pracę. Urzędnicy średniego i niższego szczebla mogą spać spokojnie. Wielu z nich to osoby, które ciężko pracują, ale mają szklany sufit i ich potencjał nie jest wykorzystany. Ja to widzę. One się duszą. Mogą robić więcej. Moja prezydentura będzie dla nich szansą.

Wydaje się, że liderujący w sondażach Łukasz Gibała wymusi na Koalicji 15 października jednego kandydata. Przy tym rozdrobnieniu druga tura to pan i kandydat lub kandydatka PiS. Z kim chciałby pan dyskutować o przyszłości Krakowa? Z posłem Miszalskim czy prof. Mazurem?

- Na razie nic nie wskazuje na ich porozumienie. Kandydaci się mnożą. Będę dyskutował z każdym. Głównym rywalem na dziś jest jednak kandydat lub kandydatka PiS. Wszystkie sondaże pokazują na poseł Wassermann, że ona wejdzie do II tury. Ja się nastawiam na starcie z nią. Ja bym nie chciał, żeby ona była prezydentem. Ona od dawna chwaliła Jacka Majchrowskiego. To by nie była prezydentura zmiany, tylko kontynuacji.