Zapytam o rzeczy, które nie mieszczą się w głowie przyzwoitym ludziom, a które w uśmiechniętej Polsce są codziennością. Tak Jan Kanthak skomentował wczoraj opinię biegłego na temat stanu zdrowia Zbigniewa Ziobry. Opinię wydaną bez badania chorego. Pan, jako szef komisji wizowej, wezwałby świadka na podstawie tak wydanej opinii?

- Rozumiem, że opinia została sporządzona w oparciu o dokumentację medyczną. Nie jestem lekarzem ani biegłym. Pewnie to osoba uprawniona, która dokonała takiej oceny. Takie stanowisko jest wiążące dla komisji i tyle.

Czyli rozumiem, że pan, gdyby dostał taką opinię, a badany stwierdziłby, że nikt do niego nawet nie zadzwonił, to nie miałby pan z tym problemu?

- Z informacji medialnych wynika, że ekspertyza została sporządzona w oparciu o pięć dokumentacji medycznych placówek leczących Zbigniewa Ziobrę.

Rzecznik prokuratury krajowej Przemysław Nowak powiedział wczoraj, że biegły nie kontaktował się ze Zbigniewem Ziobro, gdyż nie było takiej potrzeby.

- Nie jestem biegłym. Nie wiem, jak ten proces powinien przebiegać. Fakt jest taki, że opinia umożliwia przesłuchanie Zbigniewa Ziobro.

15 października podobno ma do tego dojść, aczkolwiek to jeszcze informacja jest nieoficjalna.

- Dziś komisja pewnie podejmie decyzję w tej sprawie.

Kiedy zakończy pracę pana komisja i jakie z jej prac płyną wnioski? Jeśli chodzi o wizy, ostatnio głośno jest o raporcie NIK, nie o wnioskach z pracy komisji wizowej.

- W raporcie NIK są potwierdzone wszystkie kwestie, które komisja wizowa badała. W poniedziałek przesłuchamy byłego szefa CBA i panią prokurator, która prowadzi postępowanie ws. działań korupcyjnych z udziałem urzędników MSZ. To ostatnie przesłuchania. Potem będziemy formułowali wnioski, także do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez polityków i urzędników MSZ. To nie budzi wątpliwości komisji. Będą też rekomendacje zmian prawnych. Po październikowych posiedzeniach Sejmu zamierzam przedłożyć projekt sprawozdania na posiedzeniu komisji. To będzie prawie koniec prac. Zostanie tylko przyjęcie sprawozdania.

Mówił pan, że raport NIK potwierdza ustalenia komisji. Raport, na ile wiemy, bo przecież jeszcze nie jest oficjalnie ujawniony, mówi o liczbie wydanych wiz, a nie o liczbie wiz sprzedanych. To właśnie liczbę wiz sprzedanych, jak zakładam, mieli sprawdzić państwo w komisji śledczej. To ile tych sprzedanych wiz, ile tych przestępstw mogło być?

- Postępowanie prowadzone przez prokuraturę dotyczy tylko wątku Edgara Kobosa. Dotyczy to 607 wniosków wizowych. Z dokumentów wiemy doskonale, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że znaczna część wiz była wydawana w tych krajach w oparciu o dokumenty, których legalności nie można potwierdzić. O tym Polska była informowana od lat. To wielka nieprawidłowość. Polska prowadziła najbardziej liberalną politykę wizową nie tylko z krajów UE, ale niemalże całego świata. O tym na spotkaniach nasi konsulowie mówili. To było w konkluzji w czerwcu 2023 roku na odprawie z udziałem straży granicznej, MSZ i Inspektora Pracy.

Trudno ocenić, czy chce pan coś zarzucić Prawu i Sprawiedliwości, czy pochwalić tę partię. Niezależnie od antyimigranckiej retoryki, niezależnie od tego co posłowie parlamentarzyści PiS wygadywali, prowadzili bardzo korzystną dla Polski, bardzo liberalną politykę przyjmowania dużej liczby imigrantów zarobkowych. W Polsce brakowało i wciąż brakuje rąk do pracy. Bez tych imigrantów po prostu byśmy sobie nie poradzili. Według unijnych statystyk mamy w tej chwili 3% bezrobocia i jedną z najlepszych sytuacji na rynku pracy w Unii Europejskiej. Być może właśnie dlatego, że tak wielu tych imigrantów przyjęliśmy.

- Nie. Jest pan w dużym błędzie. Proszę nie wprowadzać w błąd opinii publicznej. Ci imigranci w niewielkim stopniu przyjeżdżali do Polski. Polskie wizy były dla nich przepustką do Europy, Meksyku, USA i Kanady. Nie było żadnej kontroli, czy ktoś wjeżdża. Dane Poland Business Harbour, programu, w którym wydano ponad 95 tysięcy wiz, w tym 2000 dla Ukraińców i prawie 90 tysięcy dla Białorusinów, pokazują, że w ramach tego programu do Polski wjechało zaledwie 13,5 tysiąca osób. Nie może być tak, że państwo nie ma nad tym kontroli.

Jeden z artykułów Onetu mówi o tym, że uniknęliśmy na przykład "czeskiej pułapki" - z zatrudnieniem. Właśnie przez to, że przyjęliśmy bardzo dużo imigrantów zarobkowych.

- W systemie ZUS niewiele ponad milion osób, z tego ponad 700 tysięcy to obywatele Ukrainy.

No to zawsze zostaje te 300 tysięcy obywateli nie z Ukrainy.

- Białorusini - 150 tysięcy.

Przejdźmy do powodzi i niwelowania jej skutków. Czy pana zdaniem premier Tusk w ubłoconych butach, karcący przed kamerami służby, bardziej pomagał, czy przeszkadzał w usuwaniu skutków powodzi?

- Też chodziłem po terenach powodziowych. Tam warunki nie są komfortowe.

Bardziej mi chodzi o te transmitowane na żywo narady.

- Ja chcę mieć takiego premiera, który się zajmuje realnymi problemami. Nie wyobrażam sobie, że w takim momencie zagrożenia dla sporej części Polaków, premier będzie obojętny. Słyszę, że instytucje państwa muszą działać… One muszą być kierowane. Odpowiedzialność rządu jest jasna. Premier osobiście się w to angażuje. Kto ma zorganizować pomoc dla powodzian, uruchomić środki? To decyzje polityczne.

Pytanie, czy trzeba to robić w świetle kamer?

- Poza tymi spotkaniami, o których pan mówi, tak też powinno być. Zawsze po każdej powodzi i innym zdarzeniu, staraliśmy się być na miejscu. Ludzie potrzebują wsparcia, rozmowy i decyzji. W trakcie tych decyzji był szczyt z udziałem kanclerza Austrii, premiera Czech, premiera Słowacji, przewodniczącej Komisji Europejskiej. Przesunięcie środków to realna pomoc. Tu premier wykazał się sprawczością. Dziś mamy 23 miliardy złotych, które mogą być uruchomione na działania pomocowe dla ludzi i na większe projekty infrastrukturalne.

Te 23 miliardy będzie wydawał Marcin Kierwiński. Pytanie, czy ściąganie Kierwińskiego trzy miesiące po wyborach europejskich nie świadczy przypadkiem o tym, że obóz rządzący cierpi na dramatyczny deficyt specjalistów?

- Na pewno Marcin Kierwiński, będąc szefem MSWiA, wykazał się wielką sprawczością. To miało wpływ na decyzję pana premiera. Tym najważniejszym projektem ma pokierować osoba, która daje gwarancję, że będzie to szybko zrealizowane.

Czy to nie jest przypadkiem tak, że w pakiecie Marcin Kierwiński dostał obietnicę, że jeśli Rafał Trzaskowski wygra wybory, a Kierwiński poradzi sobie z wydawaniem pieniędzy na odbudowę, to Warszawa zostanie mu położona u stóp?

- Zdarzenia przyszłe i niepewne. Pewne jest to, że w czwartek Marcin Kierwiński zostanie pełnomocnikiem rządu. Stanie przed wielkim wyzwaniem, jakim jest odbudowa popowodziowa, szczególnie w województwach opolskim i dolnośląskim. Te województwa ucierpiały najbardziej.

Zapadła już ostateczna decyzja o starcie Rafała Trzaskowskiego? Wciąż gdzieniegdzie mówi się o tym, że premier Tusk może ma ochotę.

- Premier jasno się odnosił do tego. Decyzja zostanie podjęta przez nasze środowisko polityczne, głównie przez premiera Tuska. Będzie to pewnie na przełomie roku. Są względy formalne i kalendarzowe. Wcześniejsze wskazywanie kandydata nie ma sensu. Widzimy dynamikę zdarzeń. Okres 4-5 miesięcy od wskazania kandydata do wyborów prezydenckich, które pewnie będą w maju, jest wystarczający. Mówimy o polityku, który ma dużą, ogólnopolską rozpoznawalność.