Cztery lata temu Kracik był kandydatem Platformy w wyborach prezydenckich i przegrał z Majchrowskim w drugiej turze.

Przypomnijamy, w porannej rozmowie Radia Kraków senator Platformy Obywatelskiej, Janusz Sepioł stwierdził, że poparcie kandydatury Marka Lasoty przez Stanisława Kracika można tłumaczyć "wpływem pracy w szpitalu psychiatrycznym". Według Stanisława Kracika, Janusz Sepioł "przekroczył grancie dobrego smaku". Całą rozmowę z Januszem Sepiołem można przeczytać TUTAJ.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki ze Stanisławem Kracikiem

Jacek Bańka: Co zdecydowało o tym, że przystąpił pan do komitetu honorowego Marka Lasoty? Niechęć do Jacka Majchrowskiego czy wiara w kandydata PiS-u?

Stanisław Kracik: Ani jedno, ani drugie. Nigdy nie wypowiadałem się  na temat cech osobowych prezydenta Majchrowskiego, ani też nie kryłem mojego zdziwienia dla decyzji Marka Lasoty, gdy dowiedziałem się, że jest kandydatem. Gdy przeczytałem informację, że Platforma popiera kandydaturę Majchrowskiego w II turze, to poczułem się głupio. 8 lat temu przez różne prawne kombinacje nie wystartowałem w wyborach, poparłem kandydata PiS-u niezależnie od tego, czy go lubiłem, czy tylko uważałem, że Krakowowi potrzebna jest zmiana. Więc ja jestem konsekwentny. Nie chcę, żeby ktoś za mnie decydował. W ten sposób symbolicznie stwierdzam, że nadal uważam, że w Krakowie potrzebna jest zmiana. Jestem w o tyle dobrej sytuacji, że nie będąc mieszkańcem Krakowa, nie będę głosował. Zapisanie się do komitetu ma charakter wyłącznie symboliczny w kategorii pewnej stałości przekonań. Nie takiego chorągiewkowego myślenia. Znam komentarz Janusza Sepioła, który według mnie przekroczył granice dobrego smaku.


J.B.: Tak naprawdę nie musiał pan tego robić. Skoro Platforma oficjalnie wspiera Majchrowskiego, a pan nawet nie będzie głosował to rozumiem, że to był akt, który miał być dostrzeżony.

S.K.: Gdybym chciał w skrytości wykonać parę telefonów, pełnych oburzenia, to by to nic nie dało. Czasami potrzebne są symboliczne gesty sprzeciwu. Parę takich rozmów dzisiaj miałem i trochę mnie w tym utwierdzają.  Godzi przypomnieć jedną rzecz, żeby nikt nie próbował mi imputować, że pałam milością do PiS. 4 lata temu Jarosław Kaczyński przyjechał do Krakowa i popierał Majchrowskiego. Chcę w Krakowie zmiany, to nie jest wyraz jakiejś mojej nowej afiliacji. Tym gestem chciałem dać przypomnieć, co mówił Kaczyński 4 lata temu.

J.B.: To jest gest przeciwko rządzenia Krakowie przez Jacka Majchrowskiego. Ale czy jest to gest poparcia dla Marka Lasoty, który w pana opinii, będzie rządził dobrze?

S.K.: Wszyscy wiemy, że Marek Lasota, sam tak o sobie mówi,  nie posiada doświadczenia samorządowego ani menedżerskiego. Jest autorem mądrych książek i dyrektorem ważnej instytucji. Na temat jego kompetencji jako prezydenta miasta odmawiam sam sobie prawa wypowiadania się. Krakowianie sami zaryzykują. Jeżeli wybiorą Jacka Majchrowskiego – to wiedzą, co ich czeka. Jeżeli wybiorą Marka Lasotę, to eksperymentowaliby, ale to jest ich prawo.  

J.B.: A pan przyjmie mandat radnego wojewódzkiego? Wygrał pan w swoim okręgu.

S.K.: To jest pewien dylemat. Nie mogę lekceważyć głosów 11,5 tysięcy wyborców. Na sobotnią sesję pójdę. Ślubowanie złożę. Chce wziąć udział w  formowaniu się władz Małopolski. Ale jako wolny obywatel mam prawo podjąć inne decyzję.

J.B.: Kto powinien zostać marszałkiem Małopolski?

S.K.: Nie mieszam się w to. Kandydowałem na wniosek Marka Sowy. Wiem, że wzmocniony dzisiaj koalicjant ma swoje oczekiwania i ponieważ nie biorę udziału w negocjacjach, nie wiem, jakie one są. Nie wiem czy to się skończy wariantem większego udziału PSL w zarządzie czy jakichś funkcji prezydialnych. Nie jestem tym zainteresowany. W sposób naturalny chciałbym widzieć Marka Sowę jako tego, który poprzednie wybory koordynował. Prowadził właściwie samodzielnie, kompletował listy. Więc byłoby dość kuriozalne szukać innego kandydata. Cieszyłbym, gdyby Markowi się udało.

J.B.: Jednocześnie jest pan wskazywany jako odpowiednia osoba do zarządu województwa. Myśli pan o tym?

S.K.: Jestem realistą i wiem, że na to musiałbym mieć rekomendację zarządu krakowskiej jak i warszawskiej Platformy. Powiem wprost: bardzo angażuję się w to co robię. Chciałbym dzieło rewitalizacji tego zespołu doprowadzić do finału. A potem myśleć o czymś innym. Nie mam zwyczaju skakać z kwiatka na kwiatek.

J.B.: Reasumując, wszystko wskazuje na to, że będzie pan radnym wojewódzkim PO.

S.K.: Z punktu widzenia przepisów prawa mam 3 miesiące na zdecydowanie się  po złożeniu ślubowania.  Jeżeli chodzi o szpital  to muszę w dniu albo dzień przed ślubowaniem poprosić o urlop bezpłatny. Chciałbym, żeby to nie był długi urlop.

J.B.: Co to znaczy?

S.K.: W sytuacji, gdy ktoś pod wpływem jakichś okoliczności, zmienia swoje aktywności, to następuję wstępowanie  kolejnego z listy na miejsce. Nie do końca widzę siebie w roli radnego przez 4 lata. Nie aspiruję do żadnych funkcji w zarządzie. Byłyby to aspiracje na wyrost.

J.B.: Czyli do sejmiku na moment?

S.K.: Nie wiem czy na moment. Szpital jest na tyle dobrze zorganizowany, że jakiś czas beze mnie wytrzyma. Na pewno nie mogę powiedzieć, że mnie niepotrzebnie wybrano. Chcę wiedzieć, jak się poukładają największe funkcje w zarządzie i radzie. Jeżeli tę misję bym spełnił, to będę uważał, że nie zlekceważyłem głosów wyborców.