Zapis rozmowy Jacka Bańki z Arkadiuszem Boroniem, prezesem małopolskiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego.

W jakich nastrojach, po znaczących podwyżkach płac, kończą rok szkolny nauczyciele?

- Nauczyciele, jak to w czerwcu, są zwyczajnie zmęczeni. To już jest taki cykl nauczycielski pewnie i szkolny, że w czerwcu już wszyscy mają dość trochę szkoły, ale myślę, że z umiarkowanym optymizmem. Optymizm wynika z tego, że jednak obiecane podwyżki nastąpiły i myśmy to jako nauczyciele odczuli i docenili. Natomiast umiarkowanie wynika z faktu, że nic się dalej nie dzieje, czyli katalog spraw, który myśmy przedstawiali w ministerstwie 20 grudnia zeszłego roku, nie został podjęty.



To właśnie z tego powodu szef ZNP robi konferencję prasową i mówi, że nauczyciele są niedostrzegani przez rząd?

- Dokładnie z tego powodu, bo musimy się upomnieć o swoje. Jeżeli zostało zapisane i ustalone, że będą powołane zespoły robocze, które będą pracować nad konkretnymi zagadnieniami, to te zespoły już powinny pracować co najmniej od stycznia. W grudniu powołujemy i przystępujemy do pracy. Z miłych spotkań nie wynika rozwiązywanie problemów, które są w edukacji. My się cieszymy, że pani minister deklaruje, że ona będzie rozmawiała z partnerami społecznymi, będzie brała pod uwagę ich zdanie. Chodzi jednak o to, żeby za słowami poszły czyny.



O ile się nie mylę, projekt ustawy dotyczącej powiązania płacy nauczycielskiej ze średnią w gospodarce narodowej jest już w Sejmie.

- Było pierwsze czytanie i koniec. Ja tu się śmieję, ale to jest trochę śmiech przez łzy. Myśmy byli przekonani, że ten projekt po pierwszym czytaniu ruszy szybko, że już nie ma zamrażarki sejmowej, co deklarował pan marszałek Hołownia, ale tu się okazuje, że przeczytali i gdzieś włożyli. Nie chcę być nieuprzejmy i podejrzewać, że to jest zamrażarka, ale na pewno nie jest procedowany. Stąd myślę ten apel prezesa związku Broniarza, żebyśmy przyspieszyli tempo, wrócili do rozmów i jak najszybciej załatwiali problemy nauczycielskie, a także problemy nie tylko nauczycielskie. Problemy w ogóle oświatowe – rodziców, uczniów.



Jaka byłaby dziś średnia nauczycielska płaca, gdyby to rozwiązanie już funkcjonowało? Gdyby ta płaca była powiązana ze średnią w gospodarce narodowej?

- Posłużę się wynagrodzeniem nauczyciela dyplomowanego, bo takich nauczycieli jest już blisko 60%. Dzisiaj jest to 5900 zł wynagrodzenie zasadnicze. Gdyby ustawa weszła w życie w takim kształcie, jak jest napisana przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, wynosiłoby to wynagrodzenie 7150 zł. Jest to jednak znacząca różnica



Solidna podwyżka.

- Solidna podwyżka, tylko wynika to po prostu z tego, że takie relacje w wynagrodzeniach już były i to za czasów pana Tuska. 2011-2012 rok - tak kształtowały się według takich wskaźników wynagrodzenia nauczycieli w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Chcemy do tego po prostu wrócić.



Prezes Broniarz mówi: „chcemy, żeby rząd zajął się pragmatyką nauczycielską”. Czyli co ma na myśli konkretnie?

- Na ten moment mamy na przykład bardzo duży problem, który stworzył nam minister nieświętej pamięci pan Czarnek, który podrzucił trochę kukułcze jajo. Otóż od 1 września nauczyciele urodzeni w 1966 roku i starsi mają prawo do emerytury tak zwanej czarnkowej, wynikającej z tego, że po 30 latach pracy, w tym 20 latach przy tablicy, bez względu na wiek mogą odejść na emeryturę. No wszystko to pięknie. Wydawałoby się, że to jest spełnienie postulatów nauczycielskich, tylko że ta emerytura jest znacząco niższa niż nauczycielskie świadczenie kompensacyjne, które już obowiązuje. Mało tego, ci nauczyciele nie będą mogli odejść na urlop dla poratowania zdrowia. Wynika to z zapisów w Karcie Nauczyciela. Można to łatwo uporządkować. Łatwo, czyli dodać w ustawie Karta Nauczyciela, że dotyczy powszechnego wieku emerytalnego. Podam dla przykładu. Mężczyzna, który ma 58 lat. On przez najbliższe siedem lat będzie pozbawiony prawa do urlopu dla poratowania zdrowia, czyli będzie miał to prawo teoretycznie, ale w praktyce prawo do emerytury go pozbawia. To jest problem bardziej techniczny niż rzeczowy. Ja myślę, że nawet minister Czarnek nie miał takiej intencji, ale trzeba, żeby Sejm dodał jedno zdanie - powszechny wiek emerytalny. Czekamy na to spotkanie, żeby powiedzieć: „pani minister od 1 września 12 000 nauczycieli i nauczycielek będzie miało problem”. Oczywiście oni może nie wszyscy będą z tego prawa chcieli skorzystać, a może to będzie dotyczyć dwudziestu osób czy trzydziestu, ale trzeba to zrobić. To jest pierwsza rzecz.



Trzymając się pragmatyki zawodowej, też była dyskusja o uproszczeniu awansu zawodowego, bo są trzy stopnie. Była mowa o tym, że być może tak to zmienić, żeby były dwa.

- Strzeżmy się systemu rzucawkowego, o którym mówiłem - jak to Lem mówił - od ściany do ściany. Nie powinno się rzucać doraźnych pomysłów ad hoc. Ja może rzucę pomysł - wróćmy do systemu koreańskiego, który jest skopiowany rodem z PRL-u, gdzie nie ma żadnych stopni awansu zawodowego, tylko po osiągnięciu mianowania co dwa lata nauczyciele dostają podwyżki wynikające ze stażu pracy. No i też to działa, szkoła koreańska jest uważana za jedną z najlepszych w świecie. Te rzeczy, o których pan mówi, czyli pragmatyka zawodu nauczyciela i również kształcenie nauczycieli - co jest niezwykle istotne w dzisiejszym czasie - powinny być przedmiotem rozmowy, która trwa rok, dwa, trzy. Tego się nie da wydyskutować w dwa lata.



Co to znaczy kształcenie nauczyciela?

- Chodzi o studia, o system studiów. Tak naprawdę jakość edukacji zależy od wykształcenia nauczyciela, od tego jak go ukształtujemy, jak go przygotujemy. Przecież za kilka lat wejdzie do szkół podstawowych bardzo silny niż demograficzny, jakiego nigdy w historii Polski nie było. My postulujemy, żeby zastanowić się nad kształceniem w kilku kierunkach. Już nie wystarczy mieć dwa kierunki w szkole podstawowej. Być może trzeba by zastanowić się nad systemem, który obowiązuje w wielu krajach zachodnich, że do powiedzmy szóstej klasy to jest system bez podziału na przedmioty i tak dalej. Już dzisiaj powinni fachowcy nad tym usiąść i o tym rozmawiać, a nie czy to będą trzy stopnie awansu, czy one będą dwa… To oświaty nam nie zmieni, ani sytuacji nauczycieli nie zmieni. Jak będą mieli młodzi nauczyciele zredukowane do dwóch stopni awansu to pewnie część się ucieszy, pewnie część będzie miała problem, bo już są w awansie, więc trzeba będzie coś zmieniać. Papiery nie zbawią polskiej edukacji. Polską edukację trzeba naprawiać, ale z głową



Dostrzega pan większe zainteresowanie w ogóle zawodem nauczyciela gdy urealniono płace? Mówię o tej 30% podwyżce.

- Wczoraj miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z panią kurator Gabrielą Olszowską, gdzie omawialiśmy inny bardzo ważny problem, problem artykułu 63 Karty Nauczyciela, czyli ochrony nauczyciela jako funkcjonariusza publicznego. Z tym jest też duży problem, ale to chyba temat na inną rozmowę. Pan kurator pasek powiedział, że jest trochę lepiej, czyli jest mniej wakatów niż było rok temu. Czyli działa rynek. Jeżeli daliśmy trochę więcej pieniędzy, zaczynają się pojawiać również nauczyciele ze szkół niesamorządowych, skuszeni wynagrodzeniem w szkole samorządowej. Jest trochę lepiej. Czy to jest trwały trend? Zobaczymy.



Co mogłoby nieco obniżyć średnią wieku w zawodzie?

- Na pewno powrót do artykułu 88, czyli rzeczywista, realna emerytura po 30 latach pracy, w tym 20 przy tablicy, ale na razie to gonimy króliczka i boję się, że go nie dogonimy. Na pewno ta nasza ustawa, która jest priorytetowa, czyli powiązanie wynagrodzeń z przeciętym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej, bo to da stabilizację. Młodzi ludzie będą wiedzieli, że wchodzą do systemu, który na wiele lat zapewni im bezpieczeństwo finansowe. To są te dwie rzeczy podstawowe. Za kilka lat zrobi się luka pokoleniowa. Wiele razy o tym mówiłem. Do pięciu lat z rynku na pewno odejdzie znacząca grupa nauczycielek i nauczycieli. To nas może uchroni przed dramatycznymi skutkami niżu demograficznego.



Wracając do końca roku szkolnego, mówił pan, że mimo wszystko te nastroje nie są najgorsze z powodu 30% podwyżki, aczkolwiek są dalsze oczekiwania. Co nas czeka we wrześniu już po wakacjach, kiedy do szkół może trafić większa liczba ukraińskich dzieci, bowiem aby otrzymać świadczenie 800 plus, trzeba będzie zapisać dziecko do szkoły.

- No i konia z rzędem temu, kto to wie ile tych osób będzie. Oczywiście, że nikt tego nie wie. Szacunki z jakimi się spotkałem to jest 60 tysięcy w skali kraju, a od innych,dobrze zorientowanych osób, słyszałem, że to jest 16 tysięcy w Małopolsce. Na pewno będzie to duży problem dla samorządów i dla nauczycieli. My przecież nie jesteśmy przygotowani jako nauczyciele do pracy z obcokrajowcami. Ja nie potrafię uczyć języka polskiego jako języka obcego. Myślę, że tutaj ten zespół do spraw pragmatyki zawodowej, który ponoć ma ruszyć 20 czerwca, bo taką mam najświeższą informację, o tym też będzie musiał pogadać. To będzie skutkowało finansowo dla samorządów. Proszę sobie wyobrazić, mamy już oddział 25-osobowy a dochodzi pięcioro uczniów z Ukrainy. Musimy zrobić dwa oddziały. Nie mamy nauczyciela, nie mamy tych 150 000 na oddział. Brońmy się przed doraźnymi pomysłami, bo pewne rzeczy rzucane ad hoc skutkują finansowo i organizacyjnie. Potem kto jest winny? Nauczyciele i samorządy.



Mówił pan o 16 000 uczniów ukraińskich w Małopolsce, będących poza systemem?

- Tak, będącym poza systemem. Z takimi dość wiarygodnymi szacunkami się też spotkałem. Nikt tego jednak naprawdę nie wie, bo nikt tego nie policzył.



Jak to jest 16 tysięcy w całej Małopolsce, to pewnie większość w Krakowie?

- No zdecydowana, bo jednak uchodźcy i uchodźczynie z Ukrainy mieszkają w Krakowie. Z tym też będzie się musiał zmierzyć nowy prezydent. Trzeba będzie to po prostu przyjąć na klatę. Jeżeli ci uczniowie odmeldują się w systemie, bo rodzicom będzie zależało na pieniądzach, nagle we wrześniu się okaże, że z tymi wakatami nie jest tak dobrze. Zacznie brakować nauczycieli. Trzeba by się już przygotować teraz, czyli robić analizę. Wyobrażam sobie, że może ankietowe badania jakieś, ilu uczniów z Ukrainy do systemu zapisanych zostanie? Może my niepotrzebnie drzemy szaty? Być może rodzice stwierdzą, że skoro tam jest ten system zdalny, to niech to dziecko zostanie w systemie zdalnym, a my sobie darujemy te pieniądze? Tego nikt nie wie. Jest to kolejny problem do poruszenia na poziomie gminy, na poziomie ministerstwa. Dlatego ja się bardzo cieszę, że 20 czerwca zespół do spraw pragmatyki i różnych innych wreszcie rozpoczyna pracę.