Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Zawsze wierzyłam w to, że teatr może być ważny

- Gloria Artis jest nagrodą dla całego Teatru Ludowego za wspólny wysiłek, za całościowy rozwój, z którego mam nadzieję, że nasza widownia może być dumna - opowiadała Sylwii Paszkowskiej Małgorzata Bogajewska, reżyserka i dyrektorka naczelna oraz artystyczna Teatru Ludowego w Krakowie, uhonorowana Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” oraz Nagrodą im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

Małgorzata Bogajewska, fot. Anna Ryś

Ostatnio na posypał się u Pani deszcz nagród. Najświeższa to Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, a w grudniu Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego za reżyserię.

Trochę podwójnie cieszę się z tych nagród jako reżyser, że ta praca gdzieś jest doceniana, ale chyba najbardziej cieszę się ze względu na Teatr Ludowy. Czuję, że o ile oczywiście Nagroda im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego już jest stricte nagrodą reżyserską, o tyle tak to odbieram, że ta Gloria Artis jest nagrodą dla całego Teatru Ludowego za wspólny wysiłek, za całościowy rozwój, z którego mam nadzieję, że nasza widownia może być dumna. Tak zwyczajnie poza tymi wszystkimi nagrodami myślę, że robimy trochę rzeczy, które są istotne dla ludzi w takim najważniejszym kontakcie, że przyjdą do teatru i ten wieczór jest dla nich miły i rozrywkowy. Kiedy wybiorą trudniejsze przedstawienia, to jest to dla nich istotne spotkanie z teatrem, z samym sobą, z własnymi myślami. Może to też coś komuś dać dobrego, coś zmienić w podejściu do życia czy w życiu. Zawsze wierzyłam w to, że teatr może być ważny, więc myślę, że to jest takie potwierdzenie tego, że cały nasz wysiłek ma sens.

Pamięta Pani swoją pierwszą wizytę w teatrze?

Pamiętam jedną z pierwszych wizyt i miała ona miejsce w Krakowie. Do dzisiaj nie wiem, co to był za spektakl, wydaje mi się, że było to w Teatrze Starym, ale też nie jestem pewna. Było to przedstawienie, w którym kobieta wspominała swoje dzieciństwo, które było straszne. Stała ona na takim jakby straganie i sprzedawała gorące kiełbaski i ktoś na szyję zakładał jej sznurek z kiełbaskami i one się jej wżynały się w skórę i ją parzyły, była to straszna scena. Miałam wtedy kilka lat i pamiętam, że wstałam, zaczęłam krzyczeć, bo było dla mnie kompletnie przerażające, że wszyscy ci ludzie na widowni siedzą, patrzą i nikt nie reaguje, a ją to boli. Oczywiście dowiedziałam się, że nie umiem się zachować w teatrze. Wspomnienie tego wydarzenia zostało we mnie długo. Później przez całą podstawówkę i liceum zaczęłam chodzić do teatru bardzo intensywnie. Wdzierałam się na spektakle dla dorosłych i one zawsze się przeradzały w takie drugie życie w snach i zawsze miałam wrażenie, że teatr to jest takie z jednej strony produkowanie wspomnień czy jakichś takich istotnych rzeczy, które później podprogowo w nas funkcjonują i żyją. Można stwierdzić, że to pierwsze takie przedziwne spotkanie, choć nie niezbyt miłe, ale jednak bardzo dla mnie wtedy znaczące się odbyło w Krakowie.

(cała rozmowa do posłuchania)

Autor:
Sylwia Paszkowska

Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię