To wspaniałe, że marzenia czasem się spełniają. Pamiętny Woodstock roku 1969 zrodził się właśnie z marzeń o gigantycznym koncercie na świeżym powietrzu, gdzie kilkadziesiąt tysięcy wolnych ludzi mogłoby usiąść na trawie i w hipisowskim uniesieniu wysłuchać ulubionych zespołów. Do Bethel niespodziewanie zjechało ponad pół miliona słuchaczy, kolorowych, szczęśliwych, odurzonych oraz mających ochotę na wolną miłość. Farma Maxa Yasgura została podeptana i stratowana, zapasy jedzenia (w najbliższej okolicy!) skończyły się po kilkunastu godzinach od rozpoczęcia festiwalu, pomysł biletowanej imprezy spalił na panewce, a gubernator stanu poważnie zastanawiał się nad wprowadzeniem w regionie stanu klęski żywiołowej i interwencją gwardii narodowej. Wszystkie drogi dojazdowe zostały zakorkowane. Muzyków dostarczano za scenę helikopterami. Apokaliptyczna burza, która przeszła nad farmą, zmieniła krajobraz w wielką, błotną kałużę. Na trzy dni w stanie Nowy Jork powstało nowe miasto: bez władz, bez policji, bez polityków i funkcjonowało świetnie. Te trzy szalone dni przeszły do historii XX wieku i to nie tylko tej muzycznej.

 

W audycji również wywiady z uczestnikami i organizatorami festiwalu, a także reminiscencje Piotra Metza na temat tego muzycznego i pozamuzycznego wydarzenia.

 

Pociąg do muzyki Antoniego Krupy, czwartek, godz. 20.30.