Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Renata Przemyk gościem w Megafonie

  • Muzyka
  • date_range Wtorek, 2014.10.07 08:45 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 07:43 )
Renata Przemyk- autorka piosenek niepokornych. Od 25 lat nieustannie na scenie, dająca do myślenia i przeżywania. Jej najnowsze dzieło to "Rzeźba dnia"- płyta tygodnia w Radiu Kraków. W Megafonie 7 października opowiedziała Agnieszce Barańskiej o emocjach, które "rzeźbieniu" tego albumu towarzyszyły.

Posłuchaj rozmowy Agnieszki Barańskiej z Renatą Przemyk
Renata Przemyk gościem audycji Megafon


Na nową płytę Renata Przemyk kazała nam czekać cztery lata. Piosenka "Kłamiesz" to pierwszy singiel promujący jej najnowszy album "Rzeźba dnia". Artystka świętuje nim 25-lecie twórczości. Ta płyta zaskakuje i nikogo nie pozostawi obojętnym. Do sklepów trafiła 30 września.

 

Jestem już ostatecznie wolna od wszelkich nacisków. To ma być tu i teraz dobre. Według tego, co ja uważam za dobre. Nie wolno się bać, strach jest najgorszym doradcą artysty. Dla nas samych to musi być warte, żeby pokazać to dalej.

Zapis rozmowy Agnieszki Barańskiej z Renatą Przemyk

 

Album "Rzeźba dnia". Masz sporo wywiadów za sobą na jego temat...

 

Oj, to prawda. Gorąca ta rzeźba. Robota w rękach się paliła, nie tylko rzeźbiarzowi.

 

Dlaczego rzeźbiarstwo a nie malarstwo?

 

Bo to co najmniej 3D. To jest pierwszy atut. Bardziej przestrzennie i więcej odnośników do realnego życia.

 

Poza tym ciężej chyba.

 

O tym nie pomyślałam. Ale chyba coś w tym jest.

 

Wydaje mi się, że rzeźbiarze mają porządne mięśnie. Wykuwają dłutem marmur...

 

Zazwyczaj kojarzą nam się budową z kowalem. Ale jak pokazał przykład Camille Claudel, nie trzeba być atletą. Talent i technika są tutaj podstawą. Samo podejście i miłość do tematu – to też można odnieść do płyty, a poprzez płytę do życia.
 

Czasem też musimy rzeźbić coś, czego nie lubimy.

 

Bywa i tak.

 

Każdy jest rzeźbiarzem swego losu, ale są też inni, którzy nam próbują los wyrzeźbić.

 

"Rzeźba dnia" zależna jest od wielu czynników i od samego podejścia do tematu. Jak się kocha materiał, z którego się rzeźbi, to możemy być kimś na kształt Pigmaliona. To, co powstaje, będzie obrazem naszych marzeń i im większa nasza miłość, tym większe efekty, ale i większe oczekiwania. Ważna jest weryfikacja oczekiwań i zapał włożony w temat. I zdrowy rozsądek, który w sztuce jest mniej potrzebny, w życiu bardziej. Żeby nie obrażać się na to, że ta rzeźba nie do końca nam wyszła – to nie jej wina.

 

Tylko nasza.

 

Samo pojęcie winy trzeba byłoby zmodyfikować. Warto patrzeć życzliwym okiem i na autora i na efekt jego pracy.

 

Rozumiem, że życzliwym okiem patrzysz na swoje najnowsze dzieło.

 

Zdecydowanie tak. U mnie to ciągle jest proces, ciągle się uczę tej życzliwości. Ważne jest przede wszystkim doszukiwanie się, czasem wbrew własnym skłonnościom, pozytywnych aspektów. Każdy dzień będzie taki, jak nasze nastawienie do niego.

 

Pojawił się Pigmalion. Ale można też być Galateą- jeżeli ktoś ciebie próbuje ukształtować.

 

O tym jest duża część tej płyty. Inaczej patrzy tworzywo, inaczej twórca. Mając zbyt wygórowane wyczekiwania, obciąża się tę drugą stronę koniecznością uszczęśliwienia nas. Z jakiegoś powodu wyobrażamy sobie, że jak zostaną spełnione nasze warunki: spotkamy "tę" osobę,  będziemy bogaci, jak nas szef polubi etc. to wreszcie będzie nam dobrze. To jeden aspekt sprawy. Drugi, to ta cudowna interakcja między twórcą i tworzywem i fakt, że ciało samo się dostosowuje do czułych dłoni. Nikomu wtedy nie ubywa.

 

Łatwiej się lepi wosk, niż kuje w kamieniu.

 

A miłość zamienia człowieka w wosk. Tak samo sprawa ma się z życiem. Jeżeli je kochamy, to ono inaczej będzie nam się układać w rękach.

 

"Czas M"- wydawałoby się, że to piosenka o... zarządzaniu czasem.

 

Poniekąd.

 

Ten utwór czerpie inspirację z wiersza Wisławy Szymborskiej...
 

Jesteś kolejną osobą, która zwróciła na to uwagę. Bardzo mnie to cieszy.

 

W wierszu "W rzece Heraklita" ryby nie tylko się kochają, one robią różne rzeczy, Ty jednak zwróciłaś uwagę na miłość.

 

Temat miłości jest dla mnie bardzo intrygujący. Nawet jeśli nie bezpośrednio do drugiego człowieka, to do życia i do samego siebie. Istotna jest miara miłości: ile zachować jej dla siebie, a ile dla świata. Na pewno warto na to wszystko mieć czas. Poświęcić go na "M": modlitwę, myślenie, miłość, medytację, może i na muzykę. Jest dużo fajnych słów na "m". Potrzeba odrobiny wysiłku, przynajmniej tej decyzyjności, żeby zrobić krok. Żeby dać sobie chwilę czasu przemyślenia  na skonfrontowanie się z własnym życiem, z sytuacją. W pełnym biegu nie da się tego zrobić.

 

Wróćmy jeszcze do pierwszej piosenki. Słychać w niej altówkę.

 

O, rozpoznałaś. Większość mówi, że skrzypce.

 

Bo ja wiem, na czym gra Kukuś z Kroke. Jego wokalizy też są niepodrabialne. Jak sądzisz, co jest takim Twoim punktem rozpoznawczym?

 

Też się zastanawiałam. Wydaje mi się, że jakaś maniera, sposób śpiewania, barwa głosu. Przy okazji słuchania tej nowej płyty, niektórzy mówili, że mnie nie rozpoznają.

 

Jesteś taka żwawa na tej płycie.

 

I gibka (śmiech).

 

Na "Fado" byłaś... posępna.

 

Ale to też innego rodzaju emocje. Jak znasz to źródłowe fado, to ono jest długie i może mniej emocjonalne niż moje. Ale wciąż bardzo mroczne. Tu mamy ciekawy aspekt: na "Co tam niebo"gra też na altówce Magda Brudzińska. Jak wygląda solówka mężczyzn, a jak kobiety...

 

Ona też śpiewa.

 

Ale nie u mnie. Ona śpiewa i robi to znakomicie. Ma też swoje świetne płyty. Tutaj malarstwo pejzażowe, może nawet figuratywne. Przy Kukusiu to jest taki impresjonizm, może bym się pokusiła o odrobinę kubizmu i abstrakcji. Kanciaste i transowe rytmy. Inny rodzaj emocjonalności. Ale jakże ciekawy jeden i drugi.

 

A kto ci jeszcze pomagał?

 

Myślę, o mojej menedżerce, Karinie Zawadzie. Od ponad 10 lat jestem w stanie spokojnie realizować moje marzenia i pracować, wiedząc, że ktoś zabezpiecza tyły. Ktoś dba o oprawę, reklamę, koncerty, o to, żeby ta płyta dotarła gdzie trzeba, a piosenki miały szansę ujrzeć światło dzienne. Jednocześnie lubi te piosenki i jest życzliwym człowiekiem.
Najbardziej pomógł mi Jaro Baran- producent. Bardzo szybko zorientowałam się, że jestem "za krótka" na to, co chciałam zrobić. Brakuje mi możliwości technicznych. Stanęłam przed problemem znalezienia kogoś, kto mógłby mi pomóc, ale na tyle zaufanego, że byłby w stanie zrozumieć, o co mi chodzi. Jednocześnie kogoś, kto podokłada środki artystyczne, którymi można wszystko odpowiednio pokazać.

 

Mówił dajmy na to: "Tu będziemy brzmieć jak dęta orkiestra strażacka"? Albo: "Tu dołożymy trochę elektroniki". Przypomnijmy, że lubiłaś swego czasu elektronikę- na przykład na płycie "Hormon"
 

Ja ją cały czas lubię. W każdej piosence jest konieczność użycia innych proporcji, w zależności od tego jaki jest jej przekaz. Ważne, żeby był wyrazisty, spójny. Moja przygoda z elektroniką datuje się od samego początku pojawienia się elektroniki.

 

Współpracowałaś wtedy z Maćkiem Werkiem.

 

"Hormon" powstał w 1999 roku. To, co chciałam wtedy przekazać, było bardzo dla mnie spójne z takim brzmieniem. Nigdy nie było sytuacji planowanych: tu będzie akustycznie, tu będzie elektronika. Zawsze intuicyjnie dobieraliśmy takie środki, które będą w danym momencie odpowiednie.

 

Nie mogę się kłócić, bo nie robiłam tej płyty... ale porozmawiajmy o singlowym utworze "Kłamiesz". Ta piosenka ma transowy rytm, ale jest on uzyskany z pomocą instrumentów tzw. żywych. Czyli była to ucieczka przed "oczywistą oczywistością", która nakazywałaby robienie transowej muzyki z pomocą elektroniki. Mnie się wydaje, że celowo powiedzieliście sobie: " To byłoby zbyt proste".

 

No tak. Zazwyczaj nie sięgam po te środki, które są zbyt oczywiste. Tutaj ta transowość była konieczna ze względu na treść. Samo zjawisko kłamstwa jest tak wciągające i tak potrafi nas wkręcić w cały kołowrót przyczyn, skutków i kolejnych kłamstw, że w pewnym momencie ciężko się zorientować na jakim etapie jesteśmy. Do tego dochodzi głęboka wiara w słuszność tego, co robimy i zazwyczaj dobre intencje.

 

Kiedy robiłaś płytę "Hormon" to elektronika była novum. A teraz bez elektroniki mało kto się  obywa się. Jest tyle różnych dźwięków w komputerze, że trzeba się mocno powstrzymywać, żeby ich nie dorzucić.

 

Nie mam takiej potrzeby wstrzymywania się, nie myślę sobie, że czegoś mi nie wolno. Będę się upierać, że to także jest instrument: czy żywy, czy z palca, przycisku, klawisza. To jest cały czas narzędzie w rękach człowieka.

 

Czego nauczyłaś się komponując tę płytę?

 

Że wszystkie środki artystyczne dozwolone? Myślę, że  był  to też ostatni artystyczny próg takiego rozróżniania. Jestem tylko człowiekiem. Zdarzają się naciski i tłumaczenia, że muzyka z płyty  powinna być do odtworzenia na koncercie... Myślę, że jestem już ostatecznie wolna od wszelkich nacisków. To ma być tu i teraz dobre. Według tego, co ja uważam za dobre, z najlepszymi intencjami. Nie wolno się bać, strach jest najgorszym doradcą artysty. Dla nas samych nasze dokonania muszą być warte, żeby pokazać je dalej. Przy pracy w studio, nauczyłam się dużej ilości technicznych środków. Elektronika to eksplozje z dnia na dzień, ogrom nowych możliwości. To była też jedna z przyczyn, dla których tej płyty nie mogłam zrobić sama i uznałam, że warto podzielić się pracą, bo ktoś z zewnątrz może mieć świeże pomysły. Fajnie jest współpracować. To taki mój problem od lat, że za dużo chciałam zrobić sama. Kolejnym pokonanym progiem są dla mnie teksty – napisałam 9 na 11. Nie będę ukrywać, że przez lata czerpałam z tekstów Anki [Saranieckiej – red.] i na nich się uczyłam. One stanowiły mój punkt odniesienia, co do tego, jak powinien być budowany tekst, jak się posługiwać metaforą, jak powinna wyglądać  konstrukcja. Anka była też pierwszym czytelnikiem tych tekstów. To, że mam jej dobre słowo i błogosławieństwo też ma dla mnie znaczenie. Nie oszukując się, chciałam nie zaniżać poziomu...

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Najnowsze

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy

Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na  Facebooku  oraz  Twitterze

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię