„To bezprecedensowe wydarzenie jest jednym z istotnych elementów naszej historii. Więźniowie, mając przed oczami perspektywę śmierci w komorach gazowych, zabarykadowani, w desperackim akcie stawili opór. Była to odwaga wynikająca ze zwątpienia, która pozwoliła im zdecydować się na walkę do ostatka o życie ich samych i ich bliskich” – podkreślił w czwartek prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce Roman Kwiatkowski.

Lider stowarzyszenia zaznaczył, że dzięki temu oporowi wiele Sinti i Romów, więźniów Auschwitz, ocaliło życie. Po buncie Niemcy wywieźli blisko 2 tys. silnych i zdrowych osób do innych obozów. Znaczna ich część przeżyła wojnę.

Cygański obóz rodzinny istniał w Birkenau od lutego 1943 r. do sierpnia 1944 r. Niemcy deportowali do niego blisko 21 tys. osób. Więźniów dziesiątkowały ich choroby i głód. Dzieci padały ofiarą zbrodniczych eksperymentów prowadzonych przez Josefa Mengelego. 16 maja 1944 r. Niemcy zamierzali go zlikwidować mordując więźniów. Do komór gazowych miało wówczas trafić ok. 6 tys. Sinti i Romów.

Dzień przed planowaną akcją jeden z esesmanów wyjawił plany polskiemu więźniowi i zalecił, aby Cyganie nie opuszczali baraków. Była więźniarka, Romka Elizabeth Guttenberger po wojnie wspominała: „Nigdy nie zapomnę dnia, w którym do izby przyszedł esesman (...) i powiedział, że nazajutrz wszyscy zostaniemy zagazowani. Cyniczne dodał jeszcze, że zabiłby nas strzałem w tył głowy, co byłoby z jego strony takim aktem łaskawej śmierci”.

Jak relacjonowała, ta wiadomość była paraliżująca. „W przeciwieństwie do większości ludzi, którzy każdego dnia przybywali do Auschwitz, wiedzieliśmy dokładnie, jak tragiczny los nas czekał. Dlatego nasi mężczyźni, wśród których znajdowali się byli żołnierze, postanowili, że bez oporu nie dadzą się zabrać do komór gazowych. Wielu z nich — szczególnie ci, którzy wcześniej zostali przydzieleni do pracy w komandach zewnętrznych - posiadało narzędzia, których można było użyć jako broni do obezwładnienia esesmanów. Mnie, młodej dziewczynie, wydawało się to rzeczą niewyobrażalną, aby wobec takiej przewagi esesmanów, mieli oni jakąkolwiek szansę” – wspominała Guttenberger.

Następnego wieczoru przed obóz podjechały samochody, z których wysiadło kilkudziesięciu uzbrojonych Niemców. Kilku weszło do baraku mieszkalnego, aby wypędzić więźniów. Sinti i Romowie uzbrojeni w noże, łopaty, łomy i kamienie nie wyszli. „Niemcy musieli przerwać pierwszą próbę +likwidacji+ naszego obozu, co spowodowane było nieoczekiwanym stawieniem oporu” – podkreśliła była więźniarka. Po pewnym czasie esesmani opuścili baraki i odjechali. Akcja została odwołana.

Próba likwidacji obozu nie udała się. SS, które zetknęło się z nieoczekiwaną sytuacją, wycofało się w obawie przed stratami. Wśród więźniów znajdowali się bowiem Cyganie, którzy służyli w niemieckim wojsku. Załoga obozu obawiała się też rozprzestrzenienia buntu na inne jego części.

Po tych wydarzeniach Niemcy natychmiast skierowali do innych obozów ok. 200 młodych i zdrowych więźniów. Ok. 1,5 tys. przenieśli do KL Auschwitz I. Większość z nich później również wywieziono. Znaczna ich część przeżyła.

Obóz cygański został zlikwidowany w nocy z 2 na 3 sierpnia 1944 r. Do tej operacji Niemcy się przygotowali. Rozkaz wydał zwierzchnik SS Heinrich Himmler. Niemcy zagazowali pozostałych jeszcze wtedy przy życiu 2897 więźniów.

W wyniku prześladowań i terroru w latach panowania III Rzeszy śmierć poniosła około połowa populacji romskiej, zamieszkującej obszary okupowane przez Niemców.

Stowarzyszenie Romów w Polsce istnieje od początku lat 90. XX w. Celem działania jest tworzenia warunków pełnego uczestnictwa tej mniejszości w życiu społeczności polskiej, której - mimo własnej, specyficznej tożsamości - czują się członkami. Romowie w Polsce mają status mniejszości etnicznej.

 

PAP/bp