Dwa lat temu, gdy dyrekcja TPN po raz pierwszy poinformowała o planach narciarskiej reaktywacji Nosala, mowa była o około 30 milionach. Zaraz po tym wybuchła wojna na Ukrainie i ceny poszybowały w górę. Przed rokiem TPN szacował, że koszty budowy nowej stacji będą droższe i wyniosą 58 milionów a do tego dwa miliony kosztu nadzoru inwestorskiego. Teraz szacunki są jeszcze większe i już o około 40 milionów przekraczają kwoty pierwotnie zakładane. 

A plany inwestycyjne są ambitne i zakładają modernizację stoku, która polegać będzie na wytyczeniu dwóch tras narciarskich od połowy wysokości Nosala i z samego szczytu. Ma być też nowoczesna kolej krzesełkowa, a dodatkowo sztuczne śnieżenie i oświetlenie trasy, co umożliwi jej wykorzystywanie przez większą część sezonu zimowego i uniezależnienie od naturalnych opadów śniegu.

Modernizacji sprzeciwiają się jednak ekolodzy, którzy wskazują, że inwestycja wymaga wycięcia sporej liczby drzew, a na Nosalu znajdują się cenne gatunki chronionych zwierząt.

Na razie pod Nosalem działa tylko kilka wyciągów orczykowych i trasy narciarskie dla dzieci. Właściwa trasa jest od lat zamknięta. Nosal to miejsce, gdzie przed laty organizowano zawody w slalomie gigancie w randze Pucharu Świata.