Po trzech z rzędu wyjazdowych porażkach Wisła Kraków w piątej kolejce wróciła na własny stadion. Przy Reymonta w niedzielę rozgrywany był mecz, który można już chyba nazwać spotkaniem kibicowskiej przyjaźni - Wisła mierzyła się z Ruchem Chorzów. W składzie, jakim to spotkanie rozpoczęła Biała Gwiazda nastąpiło w stosunku do poprzednich meczów kilka istotnych zmian. Między słupkami kontuzjowanego Załuskę zastąpił Michał Miśkiewicz, a duet napastników stworzyli Mataeusz Zachara i Krzysztof Drzazga.

Od ofensywy rozpoczęła ten mecz drużyna Dariusza Wdowczyka. Już po trzech minutach gry gospodarzy wyszli z szybkim atakiem, który zakończył się jednak obronionym uderzeniem Mączyńskiego. Dwie minuty później skuteczniejszy był natomiast Mateusz Zachara. Nowego napastnika Wisły obsłużył Rafał Boguski, a Zachara strzałem z kilku metrów pokonał Kamila Lecha. Ruch bliski odpowiedzi był 11 minut później. Z rzutu wolnego mierzył wówczas Patryk Lipski, jednak zabrakło mu centymetrów i piłka trafiła w słupek. Centymetrów nie zabrakło w 25. minucie Mariuszowi Stępińskiemu. Były zawodnik Wisły w drugim kolejnym meczu zaaplikował Białej Gwieździe bramkę. Co ciekawe, gdy trafił do bramki Miśkiewicza w kwietniu tego roku, uczynił to dokładnie w tej samej minucie. Wówczas Wisła wygrała w Chorzowie 3:2.

Cztery minuty po straconym golu kapitalną szansę miał Jakub Bartosz, ale przeniósł piłkę obok słupka. Swoją szansę miał też Mączyński, jednak - podobnie, jak w trzeciej minucie - i tym razem musiał uznać wyższość Lecha. Młodego bramkarza Ruchu nie dał rady zaskoczyć równiez Drzazga, z którego pierwszym strzałem Lech sobie poradził, a druga próba zakończyła się uderzeniem z bliska w słupek. Do przerwy utrzymywał się więc rezultat 1:1 - rezultat sprawiedliwy patrząc na przebieg tych 45 minut.

W drugą połowę z przytupem weszli natomiast goście. W 55. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym Wisły rozpętało się ogromne zamieszanie, w którym najlepiej odnalał się Paweł Oleksy. Miśkiewicz próbował jeszcze ofiarnie interweniować, ale nie był w stanie uchronić Wisły od straty gola. Jak pokazały powtórki, gol ten wcale nie musiał jednak zostać uznany - Paweł Oleksy przed zdobyciem bramki znalazł się na pozycji spalonej, jednak biorąc pod uwagę chaos, jaki zapanował na moment w polu karnym Wisły, można sędziego Marciniaka rozgrzeszyć. W 68. minucie na 3:1 powinien podwyższyć jeszcze Konczkowski, ale po jego strzale głową piłka odbiła sie od słupka po raz trzeci w tym meczu.

Końcówka nie przyniosła już wyrównującej bramki dla Wisły, a i okazji ku temu Biała Gwiazda znakomitych nie miała. Z rzutu wolnego przestrzelił Pietrzak, chwilę później przy sytuacji Ondraszka sędzia liniowy uniósł w górę chorągiewkę, a ligowa porażka numer cztery stała się faktem. O ile poprzednie trzy mecze tłumaczyć można było grą na wyjazdach, o tyle dziś Wisła Kraków przegrała po raz pierwszy w tym sezonie w roli gospodarza.

Wisła Kraków - Ruch Chorzów 1:2 (1:1)
Zachara 5', Oleksy - Stępiński 25', Oleksy 55'

Wisła: Miśkiewicz - Bartosz, Głowacki, Sadlok, Pietrzak - Boguski, Mączyński, Popović (66. Brlek), Małecki (58. Mójta) - Drzazga (46. Ondrasek), Zachara.
Ruch: Lech - Oleksy, Koj, Grodzicki, Konczkowski - Surma, Urbańczyk - Ćwielong, Lipski, Mazek (69. Moneta) - Stępiński (90+2. Arak).

Adam Delimat