Zatrzymany w tej sprawie 35-latek był już w przeszłości karany za podpalenia. Po pożarze karetki i zatrzymaniu nie przyznał się do winy. Usłyszał zarzuty, ale jak podkreśla rzecznik prokuratury okręgowej w Tarnowie Mieczysław Sienicki, na razie nie umożliwiają one wnioskowania o tymczasowe aresztowanie. Wszystko dlatego, że zarzut dotyczący zniszczenia mienia jest zagrożony niższą karą niż w przypadku spowodowania pożaru.

- To jednak nie jest koniec śledztwa. Istnieje potrzeba zasięgnięcia opinii biegłego celem ustalenia, czy istniało zagrożenie przeniesienia się pożaru na okoliczne budynki i dalsze samochody. W takim wypadku mogło istnieć zagrożenie dla życia i zdrowia wielu ludzi, a także dla mienia wielkiego rozmiaru. Taka jest przesłanka. W tej sytuacji istnieje możliwość, że zarzucone przestępstwo może zostać zakwalifikowane jako pożar - podkreśla prokurator Sienicki.

To uzasadniałoby wystąpienie o tymczasowe aresztowanie 35-latka podejrzanego m.in. o podpalenie karetki, która miała jechać na Ukrainę. Na razie mężczyzna musi się trzy razy w tygodniu stawiać na policję.

Ta trudna sytuacja uruchomiła jednak także lawinę dobra. Szpital w Nowym Targu przekaże na Ukrainę karetkę w zastępstwie zniszczone w pożarze ambulansu. Koordynująca tę pomoc Fundacja Moc Przyszłości zbiera pieniądze na remont uszkodzonych pojazdów i rozmawia z różnymi instytucjami, które oferują przekazanie kolejnych karetek i pojazdów na Ukrainę.

Tarnowska prokuratura przekonuje, że na razie nie miała podstaw do wnioskowania o areszt dla mężczyzny, który podpalił w Radłowie m.in. karetkę, która miała zostać przekazana na Ukrainę. Od pożaru uszkodzone zostały także trzy inne pojazdy ze śląskiego konwoju humanitarnego, który w drodze na Ukrainę miał postój w Radłowie niedaleko Tarnowa.