Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z wicemarszałkiem Sejmu z PiS, Ryszardem Terleckim.

Za nami 18. rocznica śmierci Jana Pawła II. Były manifestacje, marsze, koncert, czuwanie pod Oknem Papieskim, ale też zniszczony pomnik Jana Pawła II w Łodzi. Jak pan ocenia bilans tej rocznicy?

- Wydaje mi się, że te uroczystości wypadły imponująco. W Krakowie uczestniczyłem w pochodzie, który liczył blisko 10 tysięcy osób i przeszedł 5 kilometrów w deszczu. Z pewnością te manifestacje i uroczystości były reakcją na obrzydliwą kampanię, która się toczy przeciwko św. Janowi Pawłowi II i Kościołowi. W Sejmie błąkają się takie pomysły, jak usunięcie religii ze szkół, ograniczenie funduszu kościelnego. Lewica nieustannie usiłuje podgrzewać te tematy. To się zderza z bezradnością wobec rozmaitych napaści, ordynarnych ataków na wiernych, kościoły, pomniki. Szalone panie nawołują, żeby zmieniać nazwy ulic Jana Pawła II. Zaczyna się próba zmanipulowania młodego pokolenia, które nie zna szczegółów, skali wartości, które nam przekazał św. Jan Paweł II. Młodzież w odruchu buntu ulega takim zachętom. To skutkuje takimi wydarzeniami jak zamach na pomnik. W naszej kulturze wydaje się to przerażające.

Pana zdaniem wczorajsze manifestacje to jednoznaczne stanowisko katolików, żeby wokół św. Jana Pawła II nie toczyć bieżącego sporu politycznego?

- Tak, ale pamiętajmy, kto się opowiada za utrwaleniem wartości, które przekazał Jan Paweł II, kto przeciw. W Sejmie partie opozycji wstrzymały się. Nie głosowały za uchwałą broniącą dobrego imienia św. Jana Pawła II. W Senacie PO blokuje procedowanie tej uchwały. Nie jest tak, że to nie ma nic wspólnego z polityką. Obóz polityczny, który chce zdobyć władzę, bierze w tym udział. Ma to różne formy, ale tak jest. PO nie chce pamięci Jana Pawła II. PO nie chce, żeby Polacy trwali przy wartościach, które nam przekazał.

Zapytam o bilans siedmiolecia programu Rodzina 500+. Jak pan ocenia to przedsięwzięcie? Część polityków miała wątpliwości, czy to jest w ogóle realne.

- My już w trakcie kampanii mówiliśmy, że naszym celem jest zrównanie poziomu dostatku naszego kraju i Zachodu. To dążenie jest obecne we wszystkich krajach naszej części Europy. W krajach Zachodu takie programy były od dawna. W kampanii zapowiadaliśmy, że to wprowadzimy. Wtedy liderzy PO mówili, że to się nie uda, nie ma pieniędzy, że to rozdawnictwo. Okazało się to pożyteczne. Uruchomiło to koniunkturę gospodarczą w Polsce. Przed pandemią byliśmy w czołówce rozwoju w Europie. Zazdrościli nam Niemcy i Francuzi. Jednak co dalej? Nasz nowy program wyborczy będzie zawierał odniesienia do naszych dążeń, żeby prorodzinne działania umacniać i rozszerzać.

Jest jednak pytanie o wyzwanie, które stoi przed takimi programami jak 500+ w kontekście demografii. Jednym z celów programu było zmniejszenie strefy polskiej biedy. Po 7 latach z ust posła Sienkiewicza z PO słyszymy, że to rozdawnictwo i tworzenie marginesów społecznych, w których PiS się wyspecjalizował.

- Co oni mają mówić? Oni nie umieli tego zrobić. Jasne jest, że jakby doszli do władzy, natychmiast to zlikwidują. Jak inaczej oni będą rządzić ze swoim złodziejstwem? Oni szukają dziury we wszystkim, w każdej sprawie, którą robimy. Będą krytykować 500+, trzynastą emeryturę, odwrócą sprawę wieku emerytalnego. To jasne, nawet jak oni zaprzeczają.

Pańska wypowiedź, że waloryzacja 500+ byłaby przydatna, oznacza, że sprawa jest przesądzona? Jeśli tak, kiedy to by mogło nastąpić?

- Nie jest to przesądzone. Trwają dyskusje w rządzie. Z pewnością w kampanii będzie trzeba pokazać kolejne działania na rzecz rodziny, społeczeństwa, biedniejszych regionów. Wszystko, co nazywamy zrównoważonym rozwojem. To jest na naszym szyldzie. Trudno dziś przesądzić, czy to będzie waloryzacja 500+, ale takie działania będą zapowiedziane w kampanii i realizowane po wyborach.

Na ile poważna jest kwestia kłopotów z ukraińskim zbożem? Po ściągnięciu unijnych ceł na jego import, ono zalało Polskę i postawiło w trudnej sytuacji polskich rolników. O tym dyskutowali rolnicy, strona społeczna i minister rolnictwa.

- Tu niestety popełniono błędy. Nie dopatrzono kontroli przewozu przez Polskę. Trzeba to naprawiać. Rząd pracuje na poziomie wewnętrznym i na poziomie unijnym. Słowacja, Rumunia i Węgry się przyłączyły. Trzeba to rozwiązać. Wiele zawdzięczamy poparciu wsi. Rolnicy na nas głosowali. Żeby znowu głosowali, ten program prostujący dotychczasowe trudności musi powstać.

Nie utrudnia rozwiązania problemu fakt, że mamy problem natury gospodarczej, ale z drugiej strony są kwestie relacji polsko-ukraińskich. Przypominamy sobie kontekst tych decyzji. Chodziło o umożliwienie eksportu ukraińskiego zboża, gdy zamknięte przez Rosjan zostało Morze Czarne.

- Tak. Tu robiliśmy wszystko, żeby ukraińskie zboże mogło ruszyć w świat i zarabiać dla Ukrainy. Pod tym względem to się udało. Wywołało to jednak trudności w Polsce. Z tym musimy się uporać.

Politycy, komentatorzy i publicyści zastawiają się, czy możliwy jest w kampanii taki scenariusz wywrócenia stolika, czyli zastąpienia kandydata KO na premiera. Rafał Trzaskowski za Donalda Tuska?

- Takie rozmowy słychać w Sejmie. Wielu polityków PO uważa, że Tusk ich topi, że obniża ich notowania. Tak myślą też inne partie opozycji, które Tusk chce zapędzić do jednej listy. Nie wierzę jednak w taką wymianę. Tusk czuje się zbyt ważny i obiecał w Brukseli i Berlinie, że on wygra wybory. Trzaskowski, który miałby go zastąpić, jest też poważnie obciążony aferą korupcyjną w warszawskim magistracie i niepoważnymi opowieściami o ograniczeniu jedzenia mięsa i używania samochodów. Nie byłaby to taka zamiana, jak kiedyś pani Kidawy-Błońskiej na Trzaskowskiego. Byłby to inny wymiar. Tusk będzie do końca kampanii się miotał po Polsce, obiecywał złote góry i atakował inne partie.