Aby utrzymać przejezdność przez kilka godzin drogowcy rozsypywali na drodze piasek, aby w ogóle dało się nią jeździć. Nawierzchnia była półpłynna. Po przejechaniu tira gorący asfalt pryskał na boki, zagrażając przechodniom, którzy licznie uczęszczają położonym tuż obok drogi chodnikiem. Karoserie aut pokryte były odpryskującą smoła i żwirem.