Sędzia prowadzący Marek Długosz poinformował, że ponownie zostaną przesłuchani dwaj kluczowi świadkowie, ale odbędzie się to prawdopodobnie dopiero 18 września. Inne ewentualne terminy to 2 i 17 października.
Wcześniej świadkowie przesłuchiwani byli incognito. Teraz mają zostać przesłuchani w sposób jawny. Sąd Apelacyjny zdecydował, że podczas przesłuchania świadków będzie obecny na sali oskarżony Robert J. oraz media i osoby postronne.

W mowach końcowych na ostatnich rozprawach obrona podważała wiarygodność świadków anonimowych, wskazywała ona też na zbyt szeroką anonimizację ich zeznań. Prokuratura przekonywała z kolei, że świadkowie często otwierają się dopiero wówczas, kiedy wiedzą, że ich dane nie zostaną ujawnione.

To sytuacja dość nietypowa, bo gdyby sąd podzielił racje obrońców oskarżonego, to takie protokoły, zeznania, na których sąd również opierał rozstrzygnięcie, nie mogłyby być wykorzystane w procesie i postępowaniu. W związku z tym sąd uznał, że właściwym rozwiązaniem będzie ustalenie, czy świadkowie anonimowi, głównie dwóch świadków anonimowych, wyrażą zgodę na złożenie zeznań w sposób jawny, przy rezygnacji z trybu anonimizacji

– wyjaśnił sędzia Marek Długosz. Jak dodał, obaj świadkowie wyrazili na to zgodę.

O przesłuchanie anonimowych świadków w sposób jawny zawnioskowała zarówno obrona, jak i prokuratura.
Stopień anonimizacji protokołu właściwie uniemożliwiał rozpoznanie treści zeznań tych świadków. Nie można było, jeżeli chodzi o obronę, połapać się co mówili świadkowie w I instancji. Chcieliśmy, żeby to, co zrobił dziś Sąd Apelacyjny, zrobił wcześniej Sąd Okręgowy
- mówi Łukasz Chojniak, obrońca oskarżonego.
Skoro świadkowie wyrazili zgodę na przesłuchania jawne, nie zgłaszam sprzeciwu. To są zeznania kluczowe, dokładnie tak, jak  zgłaszał to Sąd Apelacyjny w swoim rozstrzygnięciu
-dodaje prokurator Piotr Krupiński, który wnioskował o to, aby świadkowie zeznawali bez udziału oskarżonego i innych postronnych osób.

Sprawa "Skóry"

Pod koniec lat 90. z Wisły wyłowiono fragmenty skóry i ciała Katarzyny Z. Podejrzewanego o zbrodnię Roberta J. zatrzymano w 2017 r. na krakowskim Kazimierzu.

Proces rozpoczął się na początku 2020 r. i był finałem wielowątkowego śledztwa prowadzonego m.in. przez policjantów z tzw. Archiwum X. W poszukiwanie zabójcy zaangażowanych było wielu polskich i zagranicznych ekspertów.

Według ustaleń śledczych Robert J. miał popełnić zbrodnię z powodu zaburzeń preferencji seksualnych o cechach sadystycznych i fetyszystycznych. Mężczyzna miał stosować przemoc, pozbawić ofiarę wolności, podawać określone związki chemiczne, m.in. leki przeciwpsychotyczne i przeciwlękowe. Młodą kobietę - według aktu oskarżenia - więził, maltretował fizycznie i psychicznie; kopał ją, bił twardym narzędziem i używał noża, powodując u niej liczne złamania, a także rany kłute i szarpane. Zwłoki rozkawałkował i wrzucił do rzeki. Tożsamość ofiary ustalono dzięki badaniom genetycznym.

Sprawa Skóry jest określana jako jedna z największych zagadek polskiej kryminalistyki. Robert J. do tej pory nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.

Monika Góra: Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że Robert J. jest niewinny

- Ze śledztwa, które przeprowadziłam w tej sprawie, wynika, że na ławie oskarżonych siedzi niewinny człowiek. Z wielką niecierpliwością czekałam na to, aż prokurator powie, na czym oparł akt oskarżenia i w konsekwencji, na czym sąd oparł swój wyrok. Spisałam sobie nawet podczas sprawy argumenty przytaczane przez pana prokuratora. Były to rzekome dowody. Dla mnie te argumenty nie brzmią jak dowody – mówiła na antenie Radia Kraków Monika Góra - reportażystka, scenarzystka i autorka książki "Kryptonim Skóra. Czy o brutalne morderstwo został oskarżony niewinny człowiek”.

Jak dodawała, jej zdaniem Robert J. był nękany przez policję przez 20 lat.

- Śledzili go, obserwowali, chodzili za nim, prawdopodobnie też - tak podejrzewa rodzina - wykonywali telefony do mieszkania Roberta, w których padały hasła: chodźmy nad rzekę, będziemy skórować jakąś dziewczynę. Rodzina Roberta podejrzewa, że to właśnie policja wykonywała te telefony po to, by sprowokować Roberta do jakichś działań, poprzez które po prostu się zdemaskuje – mówiła.

Monika Góra: Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że Robert J. jest niewinny

Były policjant: Byłem na tej barce

- Ja byłem jednym z tych policjantów, którzy pamiętają tę sprawę od początku. Pamiętam, dlatego że byłem na tej barce. To było w styczniu 1999 roku. Pojechaliśmy w kilku. Zadzwonił kapitan tego pchacza i powiedział, że coś wciągnęło mu się w śrubę. Jak pojechaliśmy to rzeczywiście wyglądało to na coś co jest skórą. Nikt nie przypuszczał, że to będzie coś takiego. Wisła ma swoje tajemnice i tragedie. Często zdarzało się, że czyjeś ciało wciągało się taką śrubę - były takie przypadki. Kilka dni później lekarz, który robił sekcję zadzwonił i powiedział: Panowie mamy do czynienia z prawdziwą makabrą. Wygląda na to, że ktoś zabił tę osobę - wtedy nie było jeszcze wiadomo kto to jest - i ściągnął z niej skórę jeszcze za życia – mówił w rozmowie z Radiem Kraków Dariusz Nowak - były policjant, szef wydziału dochodzeniowego i rzecznik policji, a obecnie twórca kanału Kryminalny Patrol.

Nowak także nie jest w 100% przekonany o winie Roberta J.

- Ja bym powiedział, że charakterologicznie wszystko pasowało i w dalszym ciągu pasuje, ale to jest za mało. Natomiast nigdy tych dowodów wprost nie było. Wygląda, że tych dowodów nadal nie ma. Myślę, że gdyby te dowody były - badania DNA, zeznania świadka - cokolwiek co jest takim dowodem wprost, to prokuratura już dawno by o tym powiedziała. To jest proces poszlakowy. W procesie poszlakowym zawsze jest pewnego rodzaju niewiadoma. W Polsce procesów poszlakowych jest bardzo niewiele. Należą do rzadkości. Zwykle są procesy, gdzie te dowody są takie koronne, jednoznaczne, natomiast tych poszlakowych jest bardzo niewiele. Zwykle sędziowie też byli bardzo ostrożni w wydawaniu wyroków. Sądzę, że tego dowodu nie ma – mówi.

Dariusz Nowak: w sprawie "Skóry" wiele rzeczy działo się po raz pierwszy