Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem KO, Aleksandrem Miszalskim.

To będzie poniedziałek z dwoma premierami. Gabinet Donalda Tuska będzie czekał z pierwszymi decyzjami do zaprzysiężenia, co prawdopodobnie nastąpi w środę?

- Czy będzie czekać z decyzjami? Sejm już głosuje ustawy. Trzeba poczekać na zaprzysiężenie. Przed nami 2-3 gorące dni. Będą narzędzia, będziemy działać.

Kiedy nowi wojewodowie?

- Decyzje mogą być w tym tygodniu. Trzeba poczekać na pana premiera i nowego ministra. Nazwiska już znamy… Jak poznamy wyniki głosowania, będą szybkie decyzje.

Mówi pan, że nazwiska są znane. Na giełdzie najczęściej wymieniany jest Krzysztof Klęczar z PSL.

- Mówię o nazwiskach ministrów.

A małopolski wojewoda?

- Dajmy panu premierowi ogłosić rekomendację.

Nazwisko Krzysztofa Klęczara pojawia się najczęściej. Może pan potwierdzić czy nie?

- To są decyzje pana premiera. On z ministrem powoła wojewodów. Poczekajmy.

Czyli ten tydzień? Nowi wojewodowie już będą?

- Tak. Nie ma co czekać. Jest masa roboty. Jest opóźnienie po zachowaniu prezydenta Dudy. Każdy dzień jest na wagę złota. Decyzje będą szybkie.

Jakich decyzji w tym roku oczekuje pan od nowego rządu?

- Mamy 100 konkretów, nasz program. Nasi koalicjanci mają swoje programy. W tym roku wiele czasu nie ma, ale dostaniemy budżet i będziemy go musieli przyjąć. Potem po kolei będą ustawy wchodziły. Realizacja konkretów będzie postępować. Potrzebny jest nowy rząd, żeby proponował kolejność działań.

Co z podwyżkami dla nauczycieli? Jak nie dostaną wyższych pensji w nowym roku, mogą liczyć potem na wyrównanie od stycznia?

- Trzeba zrobić wszystko, by podwyżki były jak najszybciej. To kwestia zapisów budżetowych, kolejności działań. Niedługo będzie rząd, będą ministrowie. Trudno mi przed otrzymaniem budżetu mówić, co zrobimy i w jakim miesiącu. Nad budżetem się pracuje. Ministrowie podejmą decyzję, ich trzeba pytać. Ja uważam, że podwyżki dla nauczycieli powinny być jak najszybciej. Wszystkie konkrety powinny być zrobione w 100 dni. Czy to będzie miesiąc wcześniej, czy później? Dwa tygodnie straciliśmy bez sensu. Cierpliwości.

Czym w pierwszej kolejności zajmie się parlamentarny zespół ds. Krakowa? Są w nim politycy z trzech formacji. Pierwszą sprawą może być opłata turystyczna? Jest projekt rezolucji Rady Miasta Krakowa w tej sprawie.

- Zespół na razie się wybrał, są władze. Nie było pierwszego spotkania, na którym byśmy dyskutowali agendę. Opłata turystyczna jest rzeczą, o której trzeba rozmawiać. Takie jest oczekiwanie mieszkańców. Będzie rezolucja, będzie więc wzmocnienie tych działań. Kraków powinien móc pobierać opłatę od turystów, żeby walczyć z negatywnymi skutkami turystyki. Jest wiele obszarów, o których trzeba rozmawiać. To środki z KPO, transport, ustawa metropolitalna. Po kolei się tymi zajmiemy. Zespół parlamentarny dyskutuje nad tematami, ale potrzebna jest praca nad ustawami w komisjach i przekonanie większości, żeby to wdrażać. Dobrze, że zespół jednak działa. Podyskutujemy wstępnie o tych wszystkich problemach.

Ile czasu może zająć przygotowanie i przyjęcie takich przepisów? Może to obowiązywać od wakacji, czy to już kwestia 2025 roku?

- Jest szansa, żeby to zrobić jak najszybciej. To będzie lokalna opłata, jest na to szansa. W kwestiach podatkowych nie można mieszać w ciągu roku, ale to chyba nie podlega. Jeśli chodzi o proces legislacyjny, potrwa to kilka miesięcy.

Zatem jeszcze w 2024 roku jest to możliwe?

- Myślę, że tak. Jednak deklaracje na 100% bez merytorycznych prac, mogą być przedwczesne. Przewodniczący wyznaczy agendę prac.

Jak pan ocenia dzisiaj szanse na to, żeby o prezydenturę w Krakowie ubiegał się tylko jeden kandydat dzisiejszej sejmowej większości? Wiem, że rozmowy w tej sprawie trwają. Wiadomo też, kto może się znaleźć w II turze i nie ma tam kandydatów większości sejmowej.

- Te wybory dopiero się zaczną. Jesteśmy na etapie, gdzie skończyliśmy wybory parlamentarne, będzie rząd. Samorząd jest bardzo ważny dla krakowskiej i małopolskiej PO. Nie wszystkie partie nawet powiedziały, czy wystawią kandydatów. Rozmawiamy i będziemy rozmawiać. Chcemy, żeby opozycja parlamentarna się porozumiała w Krakowie. W imieniu innych kandydatów nic nie zadeklaruję. Jest wola porozumienia. Chcemy znaleźć kompromisy. Rozmowy będą. Na pewno postaramy się wypracować rozsądne rozwiązanie.

Rozsądne rozwiązanie to warunek PO: jeden wspólny kandydat pod warunkiem, że będzie to Aleksander Miszalski?

- Niezręcznie by to brzmiało, jakbym tak się komunikował z partnerami. Będziemy do tego przekonywać, ale wysłuchać trzeba wszystkich i rozmawiać. Ważne jest to, co chcemy zrobić. Niestety dziś na wiele pana pytań muszę odpowiadać tak samo – poczekajmy.

Wczoraj odbyły się w Krakowie wybory do rad dzielnic. Pan zaczynał swoją karierę polityczną w dzielnicy I. Frekwencja w większości dzielnic wyniosła poniżej 10%. Jak to zmienić?

- Niestety... Śledzę wyniki. Wczoraj do późna, dziś od rana. Frekwencja jest słaba. Pogoda, termin… My postulowaliśmy, żeby urząd miasta wydał więcej na promocję tych wyborów. PO sama ze swoich środków zachęcała do udziału. Kandydaci robili door to door. Finansowanie słabe, termin zły… On mógłby być podczas wyborów samorządowych. Tak kiedyś było, frekwencja była lepsza. Teraz ciężko dotrzeć. Dzielnice są ważnym elementem krakowskiego samorządu. To powinno być doceniane. Jest tam masa aktywnych ludzi, którzy się starają o swoje otoczenie: ławki, parki, kosze na śmieci, chodniki. Musimy bardziej o to dbać. Musi być więcej środków, większe kompetencje, większy wpływ. Trzeba budować świadomość społeczeństwa obywatelskiego. Cieszę się, bo wiele świetnych, nowych osób z pasją się dostało do rad dzielnic. One będą lepiej działały, ale trzeba je dowartościować i zrobić coś z frekwencją. Termin powinien być skoordynowany z wyborami samorządowymi.

Może reforma i model warszawski? Mniej dzielnic, ale by były mocniejsze.
- Można o tym dyskutować. To jednak mocna przebudowa, rewolucja. Model warszawski jest inny. Jest burmistrz, budżet, administracja. Nie jestem przekonany, czy aż taki model by nam pasował, ale można się zastanawiać. Warszawa jest jednak większa. Musielibyśmy pewnie zmniejszać liczbę dzielnic przy takim modelu. To by budziło niepokoje. Krakowianie są przyzwyczajeni do swojej tożsamości. Lepiej wzmacniać istniejące dzielnice.